Polska elektrownia wodna nie musi mieć tamy

Oferujemy najtańszą energię odnawialną, tańszą nawet niż energia z fotowoltaiki. Słońce świeci czasami, a przecież rzeka płynie cały rok, dzień i noc – mówi Artur Olszewski, prezes Instytutu Optymalizacji Technologii.

Publikacja: 21.04.2024 21:43

Artur Olszewski, prezes Instytutu Optymalizacji Technologii (na zdjęciu drugi z lewej), przekonuje,

Artur Olszewski, prezes Instytutu Optymalizacji Technologii (na zdjęciu drugi z lewej), przekonuje, że jego nowatorska elektrownia wodna może dostarczać prąd w wielu krajach

Foto: mat. pras.

Wygraliście konkurs Huawei Startup Challenge 2024 ze swoim projektem pływającej elektrowni. Co to jest? I w czym jest lepsze od tradycyjnych elektrowni wodnych?

Instytut Optymalizacji Technologii sp. z o.o opracował prototyp urządzenia będącego pływającą elektrownią wodną napędzaną nurtem rzeki. Wygląda to jak boja zacumowana w rzece, pod nią znajduje się rura ssąca, tzw. dyfuzor, połączona z turbiną i jej obracającym się śmigłem. Urządzenie to zostało zoptymalizowane eksperymentalnie oraz cyfrowo.

Na razie mamy działający prototyp. Rozwiązanie to daje tanią energię przy niskich kosztach inwestycji. Nie wymaga budowy tamy i ponoszenia ogromnych kosztów jej utrzymania, tak jak to jest w przypadku budowy tradycyjnej elektrowni wodnej. Nie trzeba też pozwolenia na budowę, wystarczy pozwolenie wodno-prawne, a te łatwo uzyskać. Jeden moduł o średnicy 2 metrów jest w stanie zasilać jeden dom, ale moduły można łączyć w ławice i zwiększając w ten sposób moc, zapewnić prąd nawet dla sporej miejscowości.

Skąd wziął się ten pomysł?

Jestem prawnikiem, ale zajmuję się energią odnawialną od lat. To moja praca, ale i pasja. Start-up „Pływająca elektrownia wodna napędzana nurtem rzeki” na terenie Instytutu Optymalizacji Technologii założyłem pięć lat temu. Moją inspiracją był tzw. bździel, urządzenie do mielenia zboża postawione na wodzie, które wykorzystywano w Polsce już w XVII wieku. Taki bździel widać choćby na obrazie panoramy Warszawy Canaletta. Ale już w starożytnym Egipcie wykorzystywano energię Nilu do pompowania wody na obszary położone wyżej, sprawnie wykorzystując energię nurtu rzeki do pracy.

Czytaj więcej

Stała i tania energia popłynie z kosmosu. Startuje rewolucyjny projekt

Podobne rozwiązania pojawiają się już na świecie na rzekach górskich, gdzie jest szybki nurt. W Indiach widziałem nawet, jak ludzie wkładają turbinki w strumyki – nie z potrzeby energii odnawialnej, ale po prostu z potrzeby posiadania prądu dla doładowania telefonów i oglądania telewizji.

Jednak to my pierwsi stworzyliśmy rozwiązanie dla rzek nizinnych, które płyną od 1 do 1,5 metra na sekundę, tak jak to jest właśnie m.in. w Polsce. Przy budowie prototypu wykorzystaliśmy dotację Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Teraz mamy kolejkę potencjalnych inwestorów polskich i zagranicznych którzy są zainteresowani wprowadzeniem tego rozwiązania poprzez przejęcie naszej technologii.

Jakie korzyści ona daje?

Przy obecnych cenach energii to świetne rozwiązanie. Oferuje najtańszą energię odnawialną, tańszą nawet niż fotowoltaika. Proszę zwrócić uwagę, że rzeka płynie cały rok, dzień i noc, a fotowoltaika działa głównie latem. Jeden moduł jest w stanie dostarczać do 70 kWh na dobę, 25 MGWh rocznie. Urządzenie spłaca się w zaledwie pięć lat.

Kto będzie jego odbiorcą?

Największy popyt na tę technologię będzie w krajach, gdzie są duże rzeki, a dostęp do prądu jest ograniczony, np. Amazonia. Tam każda wioska ma agregat zasilany dieslem. To bardzo kosztowne. Ale można to też instalować na Wiśle czy Odrze.

Rzekami nizinnymi odbywa się ruch statków czy barek, płyną też różne zanieczyszczenia, np. kawałki drewna. Nie jest to zagrożenie dla takich farm?

Oczywiście, nie można tamować szlaków żeglugowych i trzeba oznaczać instalacje za pomocą np. specjalnych boi. Przed płynącymi śmieciami staramy się zabezpieczyć, najgorsza jest płynąca trawa, która potrafi oblepić liny utrzymujące urządzenie. Trzeba je po prostu co jakiś czas czyścić.

Co dalej z waszym projektem?

Rozmawiamy z potencjalnymi inwestorami, którzy mogliby objąć do 20 proc. udziałów, ale wolelibyśmy otrzymać dofinansowanie – ubiegamy się o kolejne w NCBiR, a także w PARP. Mamy prototyp badawczy, ale potrzebujemy pieniędzy na gotowe urządzenie działające już na stałe w rzece, najlepiej farmę z 20 modułami. To kwestia 20 mln zł, ale w produkcji seryjnej byłoby to bardzo tanie. Chcemy, by pierwsza taka instalacja pracowała już w przyszłym roku.

Wygraliście konkurs Huawei Startup Challenge 2024 ze swoim projektem pływającej elektrowni. Co to jest? I w czym jest lepsze od tradycyjnych elektrowni wodnych?

Instytut Optymalizacji Technologii sp. z o.o opracował prototyp urządzenia będącego pływającą elektrownią wodną napędzaną nurtem rzeki. Wygląda to jak boja zacumowana w rzece, pod nią znajduje się rura ssąca, tzw. dyfuzor, połączona z turbiną i jej obracającym się śmigłem. Urządzenie to zostało zoptymalizowane eksperymentalnie oraz cyfrowo.

Pozostało 88% artykułu
Biznes Ludzie Startupy
Przełomowy pomysł Szwajcarów. Auta z tkaniny mają być lżejsze i ograniczyć emisję
Biznes Ludzie Startupy
Meble z konopi. Polacy stworzyli alternatywę dla wycinki drzew
Biznes Ludzie Startupy
Stworzyli nowy sposób wykrywania chorób. Firma ze Stalowej Woli wyciśnie łzy
Biznes Ludzie Startupy
Estończycy chcą skończyć z papierem. Ogromne oszczędności
Biznes Ludzie Startupy
Jak zmniejszyć bariery językowe w internecie. Czesi mają rozwiązanie
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił