W mediach za oceanem już huczy, że gigant chce, by system operacyjny oparty był o chmurę obliczeniową. A co to w praktyce oznacza? Piotr Kaczmarek-Kurczak, ekspert w obszarze nowych technologii z Akademii Leona Koźmińskiego, wskazuje, iż dla Microsoftu to możliwość zwielokrotnienia wartości oferowanych usług, np. płynnego wprowadzenia rozwiązań sztucznej inteligencji do usług edytora tekstu, aplikacji pocztowej, czy wyszukiwarki, ponieważ obróbka danych będzie odbywała się na serwerze i nie będzie wymagać instalowania oprogramowania AI u użytkownika. – Ograniczeniem będzie moc obliczeniowa serwerów i przepustowość i wydajność infrastruktury, która już w tej chwili jest przeciążona usługami przechowywania plików, obsługą ruchu ChatGPT i usługami Azure. Zatem dostępność usług Windows w chmurze zapewne nie będzie od razu dotyczyła wszystkich krajów jednocześnie – wskazuje.

Czytaj więcej

Microsoft po kilku dekadach kończy z pakietem Office

Jego zdaniem wśród zalet Windowsa w chmurze są m.in. kwestie związane z bezpieczeństwem. To może wzrosnąć, bo – jak tłumaczy dr Kaczmarek-Kurczak – wszystkie aktualizacje, które część użytkowników ignorowała, będą wprowadzane od razu, w sposób niezauważalny. – Bezpieczeństwo danych będzie tak dobre, jak poziom zabezpieczeń samej firmy Microsoft – mówi ekspert. I od razu zastrzega, że z tym bywało jednak różnie.

– Są wady takiego rozwiązania, np. ryzyko masowego włamania obejmującego więcej niż jeden system, ale też zalety, takie jak szybka aktualizacja i likwidowanie luk na poziomie całego ekosystemu Microsoft, czy płynniejsza współpraca komponentów dzięki brakowi różnic w wersjach poszczególnych aplikacjach – wylicza.

Microsoft dotąd nie potwierdził oficjalnie, że ma w planach przeniesienie popularnego systemu operacyjnego do chmury. Analitycy rynkowi spodziewają się jednak, że najnowszy Windows 12 będzie pierwszym, który od początku działać będzie w oparciu o technologię „cloud computingu”. Nieoficjalnie mówi się, że jego premiera może mieć miejsce w przyszłym roku.