W pozwie zawarto argumentację, że Google nie wyłączyło lokalizowania użytkownika w kilku aplikacjach, jak pogoda czy w funkcji wyszukiwania w sieci podczas korzystania z Google Chrome. Nawet wtedy, gdy użytkownik w ustawieniach wyłączał lokalizację w poszczególnych aplikacjach. Dopiero dłuższe poszukiwanie w ustawieniach systemowych Androida i znalezienie wyłącznika namierzania na poziomie systemu operacyjnego sprawiało, że użytkownik był niewidoczny dla korporacji.
CZYTAJ TAKŻE: Wpadka YouTube. Serwis usuwał komentarze godzące w rząd Chin
Zdaniem Brnovicha sąd powinien ukarać Google przez zapłatę zysków, jakie spółka uzyskała dzięki wyświetlaniu reklam na bazie lokalizacji dla mieszkańców Arizony.
“Prokurator generalny i prawnicy, którzy złożyli pozew najprawdopodobniej nieprawidłowo opisali nasze usługi. Funkcje zapewniające prywatność zawsze były wbudowane w nasze produkty, jak również zapewniliśmy dużą ochronę nad danymi lokalizacji. Jesteśmy otwarci na wyjaśnienie tej sytuacji” – powiedział rzecznik prasowy Google.
Z kolei Brnovich uważa, że firmy i ludzie, którzy mają dużo pieniędzy, mają poczucie, że mogą robić co chcą i stoją ponad prawem.