Epidemia koronawirusa i twarde lockdowny okazały się idealnym pretekstem, by na lokalną skalę zacząć testować autonomiczne samochody. W ub.r. w Chinach wykorzystywano samojezdne pojazdy choćby do dostaw żywności mieszkańcom zamkniętym na osiedlach. W Stanach Zjednoczonych na ulice też wyjechało więcej aut bez kierowców. Choć pewnego rodzaju hamulcem był wciąż ograniczony zasięg sieci 5G, która jest „napędem” dla aut sterowanych algorytmami, a także brak krajowych regulacji, umożliwiających podróżowanie w taki sposób, część pilotaży ruszyła z kopyta.
Rosyjski Rover w Korei
GM Cruise rozwoził w ten sposób żywność w San Francisco, Nuro testował autonomiczne vany na drogach Kalifornii, klinika Mayo na Florydzie sięgnęła po technologię „self-driving”, by dowozić testy na Covid-19. Jak pisze „Euromonitor International”, Covid-19 uświadomił wszystkim, jak istotną rolę w przyszłości może odegrać autonomiczny transport. „W obliczu dynamicznie rosnących zakupów internetowych zrobotyzowane dostawy wydają się nieuniknione” – czytamy.
CZYTAJ TAKŻE: Microsoft będzie budować autonomiczne samochody
Chodzi głównie o zwiększenie bezpieczeństwa i optymalizację biznesu. Z analiz firmy kurierskiej DHL wynika, że autonomiczne pojazdy są w stanie zmniejszyć koszty transportu o 40 proc. na 1 km.
Firmy wydają się być również gotowe do wypuszczenia samojezdnych flot pod względem technologicznym. Ale kluczowy jest jeszcze jeden aspekt. – Kiedy mówimy o autonomicznych samochodach, koncentrujemy się na lidarach, radarach i technologiach, ale nie na użytkownikach. A w końcu to o nich głównie chodzi. Kluczem jest łączenie technologii z potrzebami mieszkańców – podkreślała na ubiegłorocznej konferencji Smart Cities Connect Mandy Bishop, menedżer programu innowacji w transporcie w ratuszu miejskim Columbus w stanie Ohio.