Na szczęście nie był to haker, a ekspert od cyberbezpieczeństwa, który o swym „osiągnięciu” poinformował na Twitterze. Specjaliści z firmy Check Point Software podkreślają, że odkryte przez nastolatka podatności systemów aut elektrycznych Tesla mogą być punktem zwrotnym dla ich bezpieczeństwa cybernetycznego.

Po zhakowaniu aut Colombo był w stanie nie tylko podać dokładną lokalizację każdego samochodu, ale też zdalnie wyłączyć wszelkie zabezpieczenia, czy otworzyć okna i drzwi. Nie był jednak w stanie kierować zhakowanymi „elektrykami”. Bez problemu mógłby je jednak ukraść. - Fakt, że młody niemiecki haker, był w stanie włamać się do wielu samochodów Tesli, wywołuje szok w przemyśle motoryzacyjnym i budzi obawy o to, czy niezidentyfikowana osoba może dziś przejąć stery naszego pojazdu np. przy prędkości powyżej 100 km/h - podkreśla Lotem Finkelsteen, szef działu badań w Check Point.

Czytaj więcej

Hakerzy Kima w świetnej formie. Zdobyli fortunę

Niemiecki ekspert nie chciał zdradzić, w jaki sposób udało mu się włamać do systemu Tesli. Zauważył jedynie, że dokonał tego nie z uwagi na błędy po stronie producenta, lecz właścicieli samochodów. Wskazuje, że oprogramowanie Tesli działa poprawnie. - Colombo twierdzi, że nie jest to strukturalna luka w Tesli, a właściciele samochodów powinni być w stanie zablokować jego dostęp. Zakwestionowałbym ten wniosek. Czy naprawdę powinniśmy oczekiwać od użytkowników, że będą znali konfigurację oprogramowania tak złożonego i wysoce zaawansowanego technicznie produktu, jakim jest nowoczesny samochód? Z pewnością samochody powinny być odpowiednio zabezpieczone już od momentu zakupu. Kierowca jednocześnie nie powinien mieć możliwości zezwolenia na zdalny dostęp do swojego pojazdu ani przez określone działanie, ani przez jego brak - wyjaśnia specjalista z Check Point.