Wcześniej hakerzy uderzyli w strony internetowe kilku ukraińskich banków i resortów – w efekcie stały się one niedostępne. NetBlocks, firma zajmująca się łącznością internetową, na Twitterze podała, że doszło do ataków DDOS, a więc takich, które blokują serwery. W konsekwencji korzystanie z witryn i zasobów internetowych instytucji jest niemożliwe. „To masowy atak DDoS na nasze państwo” – napisał z kolei w serwisie Telegram ukraiński minister ds. transformacji cyfrowej Mychajło Fiodorow.

Dane NetBlocks wskazują, że atak zaczął się w środę po południu, przybierając na sile w kolejnych godzinach. BBC News informuje z kolei, że internetowe strony wojska i banków na Ukrainie zaczynają wracać do pełnej sprawności. Ale wciąż daleko od normalności. „Wiele komputerów padło. Incydent ten wciąż trwa” – wskazują eksperci na łamach serwisu BBC. I obwiniają za to cyberuderzenie rosyjskich hakerów działających na bezpośrednie polecenie Kremla.

Czytaj więcej

Koszmarny błąd Twittera. Wyłączył konta relacjonujące atak

Badacze Eset, firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem, podali, że nowo odkryte szkodliwe oprogramowanie krążące na Ukrainie uderzyło w setki komputerów. Fachowcy nie mają wątpliwości, że ta kampania była szykowana od dawna, nawet od kilku miesięcy.

Ale cyberatak rozlał się dalej poza teren Ukrainy. Vikram Thakur z firmy Symantec powiedział agencji Reuters, że infekcje rozprzestrzeniły też na Łotwę i Litwę.