Takie pytania postawił w najnowszym wydaniu amerykański miesięcznik Wired publikowany w wersji papierowej i cyfrowej. Podaje przykłady działań rosyjskiego reżimu, wskazujące na dostęp do portalu społecznościowego, który dziś pozostaje jedynym dopuszczonym w Rosji do użytku. Co więcej, z którego korzystają wszystkie reżimowe instytucje, objęci sankcjami Zachodu urzędnicy i koncerny.
O sytuacji w Telegramem w roli głównej opowiedziała po ucieczce do Armenii rosyjska opozycjonistka Marina Matsapulina. Do jej domu wtargnęły siły bezpieczeństwa. Oficer rosyjskiej bezpieki poinformował ją, że śledczy śledzili jej prywatne czaty na Telegramie, gdy je pisała. Zacytował ich fragmenty.
Czytaj więcej
Najbogatszym człowiekiem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie jest emir czy ktoś z jego krewnych, ale Rosjanin - 38-letni Paweł Durow - założyciel komunikatora Telegram, jedynego, który rosyjski reżim sam używa i pozwala używać obywatelom Rosji.
Póżniej dowiedziała się od swojego prawnika, że tego samego ranka, kiedy została aresztowana, policja przeszukała domy około 80 innych osób związanych z opozycją i aresztowała 20 osób, oskarżając każdą o terroryzm.
Matsapulina wykluczyła możliwość, że ktokolwiek z jej zgranej grupy współpracował z siłami bezpieczeństwa (do tego czasu wszyscy opuścili Rosję). Wyjaśnienie tej sytuacji, jak napisała Rosjanka, „jest, jak sądzę, oczywiste dla wszystkich”. Telegram, rzekomo antyautorytarna aplikacja, której współzałożycielem był rosyjski geniusz internetowy Paweł Durow, spełnia teraz prawne żądania Kremla.
Przypomnijmy, co mówił w styczniu 2021 r Paweł Durow, kiedy wyprowadził się ze swoją firmą do Dubaju: „Telegram, z pół miliardem aktywnych użytkowników i coraz szybszym ich przyrostem, stał się największą przystanią dla osób poszukujących platformy komunikacyjnej ukierunkowanej na prywatność i bezpieczeństwo. Traktujemy tę odpowiedzialność bardzo poważnie. I nie zawiedziemy Was” - obiecał założyciel Telegramu.
Słowom tym przeczy zachowanie rosyjskiego reżimu i samego Durowa po agresji na Ukrainę. Nic nie wiadomo, by Durow potępił rosyjskie mordy, gwałty i zniszczenie dokonywane przez Rosjan u pokojowego sąsiada. Za to dzięki Kremlowi komunikator stał się w Rosji monopolistą, za czym idą konkretne dochody.
Czytaj więcej
Urodzony w Rosji miliarder Paweł Durow, współzałożyciel aplikacji do przesyłania wiadomości Telegram, zapewnił ukraińskich użytkowników, że ich dane są bezpieczne. Eksperci mają jednak obawy.
Jak pisze Wired, „czzzi. Od początku konfliktu rosyjskie władze piętnują głównego rywala Telegramu, amerykańskiego Meta, uznanego przez Kreml za organizację „ekstremistyczną” (...). Rosja zablokowała Facebook Meta (który miał około 70 milionów użytkowników w federacji) i Instagram (80 milionów). Rosyjska baza użytkowników Telegrama wzrosła za to z 30 milionów w 2020 roku do prawie 50 milionów obecnie.(...) „Pod wieloma względami rosyjskie władze mogą nawet nie potrzebować współpracy Telegramu do monitorowania użytkowników na dużą skalę. To dlatego, że Telegram skutecznie wbudował tę możliwość w swój hojny interfejs programowania aplikacji. (…) Podobnie jak większość interfejsów API, Telegram wymaga kluczy dostępu; ale są one dostępne dla każdego użytkownika, który o to poprosi (…)” - podkreśla amerykański magazyn.
Przez lata Durow reklamował otwarte API platformy jako symbol zaangażowania Telegramu w przejrzystość i ochronę prywatności użytkowników. Dziś sam Telegram jest potencjalnie potężnym narzędziem masowej inwigilacji Rosjan.