Burza wokół polskiej wyszukiwarki twarzy

Strona PimEyes powstała, by każdy mógł sprawdzić, czy jego zdjęcia nie są używane w internecie przez osoby kradnące tożsamość i stalkerów. Stała się jednak celem ataków obrońców prywatności.

Publikacja: 17.05.2021 00:03

Burza wokół polskiej wyszukiwarki twarzy

Foto: Shutterstock

Wystarczy przesłać zdjęcie twarzy na stronę PimEyes, a natychmiast pokaże wszystkie zdjęcia użytkownika, które znalazła w internecie. Nawet te, których sam nie umieścił. Strona miała pomagać osobom, które padły ofiarami stalkerów i przestępców. Okazało się jednak, że wyszukiwarka jest tak dobra, że stała się narzędziem przestępców, śledzących swoje ofiary w sieci. Odnalezienie kogoś w zasobach internetu zajmuje raptem kilka sekund.

CZYTAJ TAKŻE: Straszą AI i rozpoznawaniem twarzy. „To niedemokratyczne”

O budzącej kontrowersje polskiej wyszukiwarce było głośno w Europie już w ubiegłym roku. Teraz rozpisują się na jej temat amerykańskie media. Kontrowersje wokół niej opisał CNN, porównując do amerykańskiej aplikacji Clearview AI pozwalającej na identyfikowanie osób na podstawie bazy 3 mld zdjęć, które ściągnięto z internetu bez zgody właścicieli zdjęć, m.in. z Facebooka i YouTube’a.

O ile jednak Clearview AI udostępniało swój algorytm klientom za opłatą, o tyle polska aplikacja jest darmowa i dostępna dla wszystkich, nie wymaga nawet zalogowania się na stronie. Za dodatkową opłatą (od 29,99 dolara za miesiąc) można uzyskać dostęp do bardziej zaawansowanych narzędzi i funkcji, jak wyświetlenie pełnowymiarowego obrazu. A także do ustawiania alertów, gdy PimEyes znajdzie w internecie nowe zdjęcia twarzy, które według oprogramowania pasują do przesłanego przez użytkownika.

W ofercie jest też płatny plan dla firm, który kosztuje 299,99 dolara miesięcznie i pozwala firmom na nieograniczone wyszukiwanie i skonfigurowanie 500 alertów – informuje CNN. Obrazy pochodzą z różnych stron internetowych, w tym firmowych, medialnych, a także pornograficznych, by użytkownicy byli w stanie sprawdzić, czy nie padli ofiarą tzw. revenge porno.

CZYTAJ TAKŻE: Cios w techniki rozpoznawania twarzy. Maski i jeden… kolor

Wielki niepokój polska aplikacja wzbudziła w Niemczech, gdzie uznano ją za „bardzo niebezpieczną” i stała się przedmiotem debaty w mediach i Bundestagu. Według niemieckiego portalu netzpolitik.org w zmasowany sposób analizuje ona twarze w internecie pod kątem indywidualnych cech i przechowuje dane biometryczne. Baza danych zawiera już około 900 milionów twarzy. Tymczasem europejskie rozporządzenie o ochronie danych (RODO) stanowi, że przetwarzanie danych biometrycznych w celu jednoznacznej identyfikacji osoby fizycznej jest zabronione. PimEyes i technologia, którą udostępnia, jest w zasadzie poza wszelka kontrolą.

PimEyes stworzyło dwóch absolwentów Politechniki Wrocławskiej Łukasz Kowalczyk i Denis Tatina. „Prywatność użytkowników jest dla nas bardzo ważna. Dlatego, przed skorzystaniem z usługi, każdy użytkownik musi zapoznać się z Polityką prywatności i zawartymi w niej zasadami przetwarzania danych osobowych. (…) informujemy wprost, że nasza usługa polega na przetwarzaniu danych biometrycznych” – tłumaczyli się z kwestii RODO twórcy aplikacji na łamach portalu MamBiznes.pl jesienią 2019 roku.

Wciąż rozwijali PimEyes i w późniejszej wypowiedzi Netzpolitik przyznali, że interesują się oferowaniem produktów dla służb i w tym celu założyli osobne przedsiębiorstwo – Faceware AI.

CZYTAJ TAKŻE: Można już założyć na siebie czyjąś twarz. Przerażająca wizja

CNN prześwietlił PimEyes i ustalił, że właścicielem strony jest obecnie firma Face Recognition Solutions Ltd. zarejestrowana na Seszelach, uznanych za raj podatkowy przez Unię Europejską i niepodlegających RODO. Nie wiadomo jednak, gdzie jest faktyczna siedziba. Dziennikarzom stacji udało się nawiązać z pracownikami jedynie kontakt mailowy. Nie uzyskali odpowiedzi na żadne pytanie.

Jako założyciele wciąż widnieją Łukasz Kowalczyk i Denis Tatina. Jednak z informacji CNN wynika, że sprzedali firmę w zeszłym roku. Nowy właściciel nie chciał się przedstawić dziennikarzom.

Wystarczy przesłać zdjęcie twarzy na stronę PimEyes, a natychmiast pokaże wszystkie zdjęcia użytkownika, które znalazła w internecie. Nawet te, których sam nie umieścił. Strona miała pomagać osobom, które padły ofiarami stalkerów i przestępców. Okazało się jednak, że wyszukiwarka jest tak dobra, że stała się narzędziem przestępców, śledzących swoje ofiary w sieci. Odnalezienie kogoś w zasobach internetu zajmuje raptem kilka sekund.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes Ludzie Startupy
Klikasz i kupujesz to, co widzisz w TV. Pomoże polska sztuczna inteligencja
Biznes Ludzie Startupy
Polacy radykalnie wydłużyli świeżość żywności. Technologia z Torunia trafi do USA
Biznes Ludzie Startupy
To ona wyszuka przyszłe gwiazdy futbolu. Kluby stawiają na sztuczną inteligencję
Biznes Ludzie Startupy
Polska sztuczna inteligencja rozpozna bakterie. Wystarczy pokazać jej zdjęcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Biznes Ludzie Startupy
Polski król nanodruku chce podbić USA. Jeden z kilku graczy na świecie