Elon Musk chce wkrótce zabrać ludzkość na Marsa. O czymś jednak zapomniał

Twórca Tesli i SpaceX Elon Musk znów snuje plany podboju Marsa, podając nowe daty lotów i kolonizacji. Ale to nie będzie takie proste.

Publikacja: 30.09.2024 07:39

Mars jest mało gościnny i nie za bardzo wiadomo jeszcze, jak go ujarzmić. Pokazuje to film „Marsjani

Mars jest mało gościnny i nie za bardzo wiadomo jeszcze, jak go ujarzmić. Pokazuje to film „Marsjanin" z Mattem Damonem

Foto: mat. pras.

Nikt pod koniec dziewiętnastego wieku nie uwierzyłby chyba, iż życie ludzi bacznie i wszechstronnie obserwują istoty mądrzejsze, a przecież jak i człowiek śmiertelne; że krzątających się wokół spraw codziennych ludzi badają i analizują one być może równie skrupulatnie, jak skrupulatnie bada człowiek pod mikroskopem rojące się i mnożące w kropli wody drobnoustroje – tak zaczyna swoją powieść „Wojna światów” Herbert George Wells. Wbrew takim wizjom, to jednak nie Marsjanie wybierają się na Ziemię, a Ziemianie chcą odwiedzić i skolonizować Marsa. I mimo przeszkód są tego coraz bliżsi.

Musk: ludzie na Marsie w 2028 roku

Głównym entuzjastą i promotorem podróży na Marsa pozostaje miliarder Elon Musk. I choć jego plany szokują, to na pewno warto słuchać człowieka, który stworzył takie koncerny jak Tesla czy SpaceX i umożliwia ludziom – co wielu wydawało się niemożliwe – komunikowanie się z maszynami za pomocą myśli (Neuralink). Już wiele razy udowadniał, że potrafi realizować projekty, które inni uważają za niemożliwe.

Musk, komunikujący się ze światem głównie za pomocą swojej platformy X, podał nowy termin pierwszych bezzałogowych misji. Jego Starshipy – największe rakiety, jakie kiedykolwiek zbudowano, mają polecieć w kierunku Czerwonej Planety w 2026 roku, czyli w podobnym czasie, co pierwsza od ponad 50 lat załogowa misja na Księżyc, w której miliarder również ma swój udział. Jeśli pięć bezzałogowych lotów zakończy się sukcesem, dwa lata później, podczas kolejnego tzw. okna transferowego Ziemia–Mars, na Czerwoną Planetę polecieliby kosmonauci. Czy 2028 rok to realny termin? Elon Musk znany jest z podawania różnych dat i zmieniania harmonogramów swoich projektów kosmicznych. Np. w 2016 r. przekonywał, że do lądowania na Marsie „może dojść za sześć lat”.

Co na to NASA, która dotąd była głównym motorem podboju kosmosu? Po jej działaniach widać, że Mars pozostaje wyraźnie w cieniu Księżyca. W 2019 roku ówczesny administrator NASA Jim Bridenstine stwierdził lakonicznie, że załogowa wyprawa na Marsa może się odbyć w latach 30. Ale inni przedstawiciele agencji określają lądowanie tam człowieka przed 2040 rokiem jako „zuchwałe”.

Jak dotrzeć na Marsa

Elon Musk nie był pierwszy. Plany podróży na Marsa snuł już w 1952 roku współtwórca rakiet V2 i amerykańskiego programu księżycowego Wernher von Braun. Jego Das Marsprojekt zakładał trzyletnią podróż 70-osobowej załogi na pokładzie dziesięciu wielkich statków kosmicznych.

Czytaj więcej

Elon Musk ujawnił daty lotów na Marsa. Pisze o zagładzie ludzkości

Czerwona Planeta jest oddalona od Ziemi, w zależności od położenia, od 56 mln km aż do 401 mln km. Dlaczego mówi się wciąż o niej a nie o bliższej Wenus? Bo ta jest dużo trudniejszą do eksploracji planetą, chociaż ma własną atmosferę i podobną do Ziemi wielkość. Występują tam jednak ekstremalnie wysokie temperatury (sięgające nawet 480 stopni Celsjusza).

Elon Musk wyróżnia się tym, że w przypadku Marsa nie chodzi mu o dokonanie naukowe czy wbicie flagi, ale skolonizowanie planety. Od dawna przekonuje, że ludzkość musi się stać gatunkiem międzyplanetarnym, co mogłoby pomóc jej przetrwać w obliczu takich zagrożeń jak „wojna nuklearna” czy „superwirus”.

Wspiera go choćby Buzz Aldrin, były astronauta NASA, drugi człowiek, który postawił stopę na Księżycu. Zaapelował, by ludzkość przyspieszyła plany związane z eksploracją kosmosu i rozpoczęła „wielką migrację na Marsa”. Na łamach „Washington Post” Aldrin wezwał władze USA do postawienia kwestii dotarcia człowieka na Czerwoną Planetę „w centrum zainteresowania społeczeństwa”.

Mars mógłby stać się pierwszą bazą do zasiedlenia i samowystarczalną cywilizacją. – Tempo lotów będzie rosło wykładniczo, a celem będzie zbudowanie samowystarczalnego miasta za około 20 lat – przekonywał Musk. Pięć lat temu, kiedy koszty wysłania jednego człowieka szacowano na 10 miliardów dolarów, przy dotychczasowej technologii, przekonywał, że zrobi to radykalnie taniej. Oszacował, że podróż na Marsa (bilet powrotny ma być bezpłatny) będzie kosztować „mniej niż 500 tys. dolarów, a może nawet poniżej 100 tys. dolarów”, a z tej możliwości miałoby skorzystać w dwie dekady milion osadników, którzy niczym amerykańscy pionierzy „Dzikiego Zachodu” zasiedliliby nowe obszary. Miliarder zapowiadał przy tym, że chciałby polecieć na Marsa, mieszkać tam, a nawet umrzeć ze starości.

Czytaj więcej

Sukces „prywatnego spaceru kosmicznego”. Astronauci najdalej od Ziemi od 50 lat

- To jest jeden z problemów, jakie mam z twierdzeniem Muska. Nie wydaje mi się, aby faktycznie rozwijali wymagane systemy powierzchniowe do operacji ludzkich na Marsie. Bardzo ciężko pracują nad transportem, ale nad systemem, który ma wytwarzać, np. metan i tlen na dużą skalę, tego nie robią – komentuje Robert Zubrin, prezydent The Mars Society i autor „The New World on Mars: What We Can Create on the Red Planet”.

Faktem jest, że robią to inni. Projektów marsjańskich miast nie brakuje. Jednym z nich jest Nüwa, po której ćwierć miliona mieszkańców poruszałoby się windami i koleją, mieszkając w pomieszczeniach o powierzchni po ok. 30 mkw. Nüwa mieściłaby się w systemie jaskiń na klifie w rejonie Tempe Mensa (ze względu na promieniowanie i ochronę przed uderzeniami meteorytów. Taką koncepcję przedstawiła pracownia architektoniczna Abiboo, wskazując ostrożnie, że pierwsi mieszkańcy mogliby się tam pojawić około roku 2100. Pakowanie ton materiałów budowlanych i transportowanie ich w kosmos to potężne wyzwania i koszty. Tu kilka pomysłów ma NASA. W ramach „3D-Printed Habitat Challenge” wybrała projekty bazy marsjańskiej, która byłaby oparta na wydrukowanych konstrukcjach. Pozwoliłyby ludziom m.in. na pracę w laboratorium czy wypoczynek. Inny dość zaskakujący pomysł to habitaty wykonane z… grzybów. Grzybnia jest w stanie tworzyć precyzyjne, złożone struktury, które można łączyć w większe powierzchnie. Do realizacji tego projektu NASA oprócz grzybów niezbędne są też sinice (mają odpowiadać za wytwarzanie tlenu i substancji odżywczych) oraz lód, który ma tworzyć tzw. kopułę zewnętrzną marsjańskich budowli. Wszystkie te konstrukcje, podobnie jak skafandry, muszą chronić nie tylko przed promieniowaniem, ale i pyłem.

Kluczowe jest pozyskiwanie tlenu. I tu swój pomysł ma NASA. W ramach projektu Moxie badacze stworzyli maszynę wykorzystującą energię elektryczną do jego produkcji z dwutlenku węgla, z którego w 96 proc. składa się atmosfera Marsa. Urządzenie, które znajduje się na pokładzie łazika Perseveance, podczas eksperymentu wyprodukowało pięć gramów tlenu, co umożliwiłoby oddychanie jednemu człowiekowi przez 10 minut.

Bardziej radykalny pomysł miał Elon Muska. Proponował zrzucenie ładunków nuklearnych na bieguny planety, co miałoby stopić lodową pokrywę z dwutlenku węgla i stworzyć efekt cieplarniany.

Nadzieja w atomie

Zanim jednak powstaną ludzkie siedliska, trzeba na Marsa dotrzeć. Firma SpaceX Elona Muska testuje właśnie Starshipa, największą rakietę, jaką kiedykolwiek zbudowano. Ma 120 metrów wysokości, z czego 70 przypada na pierwszy człon Super Heavy. Starship waży 5 tys. ton (przy udźwigu ponad 100 ton), ale firma rozważa też wariant o większym udźwigu (nawet 250 ton). Piąty lot testowy ma odbyć się w listopadzie. Rakieta ta weźmie udział w misji księżycowej, ale nadaje się też do lotów na Marsa.

Przy wykorzystaniu obecnych technologii opartych na paliwie chemicznym lot trwałby w jedną stronę między sześć a dziewięć miesięcy, a do tego trzeba dodać czas pobytu na Marsie i powrót. To niezwykłe wyzwanie i gigantyczne koszty. To problem dla ludzi, którzy poddani byliby ogromnym obciążeniom psychicznym. Już teraz nie brakuje inicjatyw sprawdzających możliwość życia w zamknięciu w warunkach przypominających marsjańskie.

W połowie lat 30. problem długiego lotu mogą w części rozwiązać silniki termojądrowe, nad którymi pracuje już kilka firm i instytucji. Np. opracowywany przez brytyjski start-up Pulsar Fusion silnik ma przynieść dużo większą moc i prędkości, co skróciłoby lot astronautów na Marsa o połowę, a może nawet jeszcze bardziej.

Energia jądrowa może też odegrać ważną rolę w przypadku osadnictwa na Marsie, zastępując słoneczną. Firma Rolls-Royce pracuje już nad minireaktorami, które można by tam wykorzystać.

Czytaj więcej

Podróże kosmiczne nie tylko postarzają. Zaskakujące wyniki badań

Niedocenianym problemem jest przebywanie w stanie nieważkości podczas lotu i obniżona grawitacja na Marsie. Naukowcy z ośrodka badawczego Johns Hopkins Medicine wysłali tkankę ludzkiego serca w kosmos, aby zbadać wpływ takich warunków na zdrowie serca na poziomie komórkowym. Wyniki badań pokazały, iż tkanki serca „naprawdę nie radzą sobie dobrze w kosmosie”. Znacznie zmniejszyły swoją zdolność do kurczenia się i siłę oraz „rozwinęły cechy nieregularnego bicia serca”. W niektórych przypadkach zaburzony rytm może prowadzić do niewydolności serca kosmonauty. Ale to nie wszystko: tkanki wykazały zmiany związane ze starzeniem się A więc mamy ryzyko chorób i krótsze życie.

Koszty przedsięwzięcia, choć wydają się spadać wraz z postępem technologicznym, z pewnością będą wyższe niż księżycowy program Apollo, który kosztował w obecnych cenach około 280 mld dol. Nie brakuje egzotycznych pomysłów na ich obniżenie, np. holenderska inicjatywa Mars One, która zakładała połączenie misji na Marsa z transmisją reality show.

Patrząc na konieczność astronomicznych wydatków i przełomów technologicznych związanych z podróżami i kolonizacją Marsa, trudno nie oprzeć się refleksji, że ludzkość mocno się spóźniła. Miliardy lat temu był on planetą z gęstą atmosferą, polem magnetycznym i zbiornikami ciekłej wody na powierzchni, a więc zdecydowanie bardziej przypominał obecną Ziemię.

Problemem będzie wielomiesięczna podróż, a jeszcze większym budowa bezpiecznej bazy

Problemem będzie wielomiesięczna podróż, a jeszcze większym budowa bezpiecznej bazy

mat. pras.

Nikt pod koniec dziewiętnastego wieku nie uwierzyłby chyba, iż życie ludzi bacznie i wszechstronnie obserwują istoty mądrzejsze, a przecież jak i człowiek śmiertelne; że krzątających się wokół spraw codziennych ludzi badają i analizują one być może równie skrupulatnie, jak skrupulatnie bada człowiek pod mikroskopem rojące się i mnożące w kropli wody drobnoustroje – tak zaczyna swoją powieść „Wojna światów” Herbert George Wells. Wbrew takim wizjom, to jednak nie Marsjanie wybierają się na Ziemię, a Ziemianie chcą odwiedzić i skolonizować Marsa. I mimo przeszkód są tego coraz bliżsi.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Globalne Interesy
Twórca ChatGPT z nieprawdopodobnym skokiem wartości. Które start-upy są najdroższe?
Globalne Interesy
Koniec mitu Elona Muska jako Midasa. Trudno uwierzyć, ile jest wart dawny Twitter
Globalne Interesy
Powstaje pierwszy komercyjny mikroreaktor jądrowy. Przełom w energetyce
Globalne Interesy
Polska żąda ceł na produkty z chińskich platform e-handlu. Temu i Shein na celowniku
Globalne Interesy
Numer 1 w AI będzie korporacją nastawioną na zysk. Odchodzą kluczowi menedżerowie