Michał Kanownik: Cyfrowa przyszłość Europy w rękach Komisji

Komisja Europejska po zakończeniu konsultacji przystępuje do prac nad Kodeksem Usług Cyfrowych (DSA). Regulacje bezpośrednio dotyczyć będą konkurencji i działania w sektorze usług cyfrowych, lecz w istocie zdeterminują one wydajność odbudowy naszej gospodarki, szanse Polski na objęcie pozycji lidera w UE, znaczenie Unii na arenie międzynarodowej i dostęp Europejczyków do nowoczesnych usług. Czego należy zatem oczekiwać od Kodeksu Usług Cyfrowych?

Publikacja: 15.10.2020 16:09

Michał Kanownik: Cyfrowa przyszłość Europy w rękach Komisji

Foto: tv.rp.pl

Komisja Europejska rozpoczyna prace nad Kodeksem Usług Cyfrowych (DSA). Na pakiet składać się będzie rewizja Dyrektywy w sprawie handlu elektronicznego (2000/31/WE) oraz wprowadzenie nowej regulacji ex ante dotyczącej konkurencji. To odpowiedź na gwałtowny postęp technologiczny oraz nowo powstałe modele biznesowe i usługi cyfrowe, które wymykają się obowiązującemu od 20 lat, nieco leciwemu już, prawu. To również reakcja na narastające od lat różnice w implementacji Dyrektywy przez państwa członkowskie i pogłębiające się nieścisłości prawne, które skutecznie hamują integrację, umacnianie Jednolitego Rynku Cyfrowego i utrudniają świadczenie usług cyfrowych pomiędzy granicami wewnątrz UE. DSA ma za zadanie uporać się też z bolączkami dzisiejszej sieci – fake newsami czy mową nienawiści, by jako całość dostosować ramy prawne do panującej i nadchodzącej rzeczywistości XXI w.  Diabeł tkwi jednak w szczegółach i przyglądając się pracom Komisji nad DSA, należy zwracać uwagę na kształt powstających przepisów i ich konsekwencje.

Jakiego Kodeksu potrzebujemy?

Kodeks Usług Cyfrowych zdeterminuje przyszłość sektora cyfrowego i to właśnie na przyszłości powinny skupiać się proponowane zmiany. Oczekiwać należy, że regulacje zaprojektowane zostaną w sposób odporny na upływ czasu i postęp technologii. Bez wątpienia bowiem rozwój technologii i modeli biznesowych oraz usług przyniosły zupełnie nowe wyzwania, na które potrzebujemy odpowiedzi w postaci adekwatnych regulacji. Musimy być jednak szczególnie ostrożni, by tworząc nowe, ponadczasowe ramy prawne, nie wznosić barier na drodze rozwoju sektora cyfrowego.

Paradoksalnie, tworząc DSA i spoglądając w przyszłość, wcale nie musimy porzucać doświadczenia, którym dysponujemy już dziś. Aktualnie usługi cyfrowe rozwijane są i działają na podstawie Dyrektywy o handlu elektronicznym. Ta ma już swoje lata, lecz w czasie obowiązywania jej elementy skutecznie wspierały innowacje na rynku i umożliwiły powstanie powszechnie wykorzystywanych usług cyfrowych, gwarantując przejrzyste ramy prawne dla dostawców usług oraz szanując podstawowe prawa i wolności użytkowników. Było to możliwe przede wszystkim dzięki zasadzie państwa pochodzenia, która umożliwia przedsiębiorstwom świadczenie usług za granicą w oparciu o przepisy obowiązujące w ich rodzimym kraju i tym samym oszczędza konieczności adaptacji do lokalnych regulacji. Cennym elementem jest również zasada notice and takedown. W jej myśl ograniczona zostaje odpowiedzialność usługodawcy za treści udostępniane przez użytkowników. Zabezpieczenie prawne w tej formie pozwala unikać kosztów związanych z obsługą prawną, a w efekcie przekłada się na dynamiczny rozwój usług cyfrowych.   Kluczowy dla płynnej działalności przedsiębiorstw oraz poszanowania prywatności użytkowników jest też brak obowiązku prewencyjnego monitorowania treści. Wdrożenie takiej odpowiedzialność oznaczałoby, że wszystkie treści udostępniane przez użytkowników, w tym ich własna twórczość, musiałyby przechodzić każdorazowo przez sito cenzorskie. Usługodawcy arbitralnie mogliby decydować np. o odrzuceniu utworów muzycznych autorstwa użytkowników jako potencjalnie naruszających prawo. Aktywne filtrowanie całej aktywności użytkowników stanowiłoby jednak potężny wysiłek finansowy i logistyczny dla przedsiębiorstwa. Warto, by elementy te przetrwały rewizję Dyrektywy dla dobra sektora usług cyfrowych, a w efekcie i całej gospodarki, która w coraz większym stopniu zależna jest od postępu technologii.

Po drugie, DSA powinno zapewniać harmonizację przepisów w całej UE. W odpowiedzi na nowe wyzwania ostatnich 20 lat wśród państw członkowskich UE powstał cały wachlarz lokalnych przepisów, wyjątków i regulacji. Zróżnicowanie zasad i ich brak precyzji w opisywaniu zagadnień tak delikatnych, jak np. mowa nienawiści czy ochrona praw autorskich. Ta sama opublikowana w ramach jednej usługi treść może być dopuszczalna w świetle przepisów polskich i jednocześnie podlegać obowiązkowi szybkiego usunięcia pod groźbą kary wedle prawa np. niemieckiego. Doprowadza to do chaosu, który utrudnia międzynarodową działalność w branży usług i produktów cyfrowych oraz stoi w sprzeczności z ideą jednolitego rynku cyfrowego. Ten potrzebuje jednolitych ram prawnych, aby gwarantować sprawiedliwe środowisko dla obywateli i zapewniać odpowiednie warunki dla wzrostu kreatywnych przedsiębiorców. Zażegnanie chaosu regulacyjnego w UE ułatwi wschodzącym usługom cyfrowym ekspansję na sąsiadujące rynki, z pożytkiem dla obywateli Europy. Oczekiwać też można, że ujednolicone przepisy nie poskutkują wzrostem nierówności pomiędzy państwami członkowskimi UE.

Mówiąc o obywatelach w kontekście usług cyfrowych, trzeba zwrócić uwagę na ochronę ich praw. Komisja Europejska rozwijając DSA, Komisja Europejska rozważa też uregulowanie skierowanych do użytkowników sieci reklam, również politycznych. Choć nie znamy szczegółów tych planów, to zmiany dotyczyć mogą m.in. personalizacji reklam i ich rozmieszczenia. W końcu od obowiązków narzuconych na usługodawców sektora cyfrowego zależeć może swoboda wyrazu obywateli w sieci.

Dlatego też przede wszystkim powstający Kodeks musi wciąż wspierać innowacje i nie tworzyć barier na drodze rozwoju usług cyfrowych. W ten sposób zagwarantuje w perspektywie długoterminowej wzrost gospodarczy i konkurencyjność europejskich usług z poszanowaniem dla praw Europejczyków. Realnym zmartwieniem dla dostawców usług cyfrowych jest bowiem wizja wdrożenia obowiązku prewencyjnego analizowania i potencjalnego blokowania wszystkich materiałów zamieszczanych przez użytkowników danej usługi. W przypadku konieczności usunięcia treści ryzykiem jest też wymóg podjęcia działań np. w ciągu godziny, choćby w dni wolne od pracy dla załogi przedsiębiorstwa. Zadania takie okazać się mogą finansowo i logistycznie niewykonalne dla większości przedsiębiorstw, a w efekcie umacniać będą pozycję największych graczy, skutecznie hamując rozwój, nowych, ambitnych usług. Niesie to ze sobą też groźbę rosnących cen dostępu do usług i szkody dla fundamentalnych praw europejskich obywateli, których wolność słowa i wyrażania poglądów zostałaby oddana w ręce usługodawców.

Aby innowacje mogły kwitnąć w całej UE, regulacje usług cyfrowych nie mogą nadmiernie obciążać sektora małych i średnich przedsiębiorstw oraz startupów, które stanowią wylęgarnie nowych pomysłów. Ważne, by koszt adaptacji do nowych przepisów i ich kształt nie wykluczyły ich z rynku i nie szkodziły konkurencyjności mniejszych podmiotów. Komisja ma obowiązek ustalić sprawiedliwe zasady gry, które nie będą sprzyjać wyłącznie wybranym, największym graczom cyfrowego rynku.

Dlaczego właśnie taki Kodeks?

Choć bezpośrednio regulacje dotykać będą jedynie branży usług cyfrowych, to ich konsekwencje odczuje cała unijna gospodarka i każdy z obywateli UE. Usługi cyfrowe na stałe wpisane w naszą codzienność. Ich fundamentalne znaczenie uświadomiły nam wydarzenia trwającej pandemii, w której czasie cyfryzacja usług umożliwiła przetrwanie wielu przedsiębiorstw, utrzymanie ciągłości edukacji, kontaktów społecznych i rozwoju kultury. Wszystko wskazuje również na to, że sektor usług cyfrowych odegra też zasadniczą rolę w odbudowie gospodarki w kraju, regionie i całej UE dotkniętej kryzysem, wywołanym przez pandemię.

Na nowym porządku prawnym w całej UE skorzystać możemy też jako państwo o głębokim potencjale cyfrowym. Innowacja, nowatorskie technologie i usługi już dziś mają dla polskiej gospodarki ogromne znaczenie. Polska, ciesząc się wyjątkowym mikroklimatem dla rozwoju startupów i obecnością wybitnych specjalistów aspiruje do objęcia roli lidera na rzecz cyfryzacji w UE. Sprzyjające przepisy to szansa dla naszej gospodarki na odbudowę i zyskanie silnej pozycji. Dysponujemy w końcu chłonnym rynkiem zbytu. Polacy są zainteresowani usługami cyfrowymi i chętnie korzystają z nowinek technologicznych, dając rodzimym przedsiębiorstwom podatny grunt do rozwoju w skali kraju. Na barkach KE spoczywa odpowiedzialność zapewnienia ram prawnych, które pozwolą im na ekspansję w ramach Jednolitego Rynku Cyfrowego Europy, by potem podbijać i świat.

O efekcie prac KE prawdopodobnie przyjdzie nam się przekonać w ostatnim kwartale bieżącego roku. Pewne jest, że stawka jest wysoka, bo sednem regulacji jest przyszłość usług cyfrowych. Techniczna natura tego zagadnienia powinna skłonić twórców DSA, aby unikali wpływu bieżących politycznych nurtów i nie ulegając chwili, kreowali rozwiązania oparte o fakty i dane. Komisję zmuszona będzie też zdecydować, czy w obliczu postępu cyfryzacji, postanowi osłaniać tradycyjne sektory przed nowymi wyzwaniami, czy też popchnie całą gospodarkę ku konfrontacji z cyfrową rzeczywistością, działając na korzyść nowych modeli biznesowych opartych o zróżnicowane kanały dystrybucji. Nowe regulacje zdeterminują przyszłość sektora cyfrowego i nowoczesnych technologii, a tym samym Jednolitego Rynku Cyfrowego. Jego kondycja z kolei może zdeterminuje siłę europejskiej gospodarki, od której zależeć będzie, czy z kryzysu wyjdziemy obronną ręką.

Komisja Europejska rozpoczyna prace nad Kodeksem Usług Cyfrowych (DSA). Na pakiet składać się będzie rewizja Dyrektywy w sprawie handlu elektronicznego (2000/31/WE) oraz wprowadzenie nowej regulacji ex ante dotyczącej konkurencji. To odpowiedź na gwałtowny postęp technologiczny oraz nowo powstałe modele biznesowe i usługi cyfrowe, które wymykają się obowiązującemu od 20 lat, nieco leciwemu już, prawu. To również reakcja na narastające od lat różnice w implementacji Dyrektywy przez państwa członkowskie i pogłębiające się nieścisłości prawne, które skutecznie hamują integrację, umacnianie Jednolitego Rynku Cyfrowego i utrudniają świadczenie usług cyfrowych pomiędzy granicami wewnątrz UE. DSA ma za zadanie uporać się też z bolączkami dzisiejszej sieci – fake newsami czy mową nienawiści, by jako całość dostosować ramy prawne do panującej i nadchodzącej rzeczywistości XXI w.  Diabeł tkwi jednak w szczegółach i przyglądając się pracom Komisji nad DSA, należy zwracać uwagę na kształt powstających przepisów i ich konsekwencje.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie i komentarze
Co niosą ze sobą treści pornograficzne generowane przez sztuczną inteligencję
Opinie i komentarze
Dominik Skoczek: W Polsce cyfrowi giganci mają się dobrze
Opinie i komentarze
Tantiemy autorskie z internetu: jak korzyści nielicznych przekuć w sukces wszystkich
Opinie i komentarze
Od kredy i tablicy po sztuczną inteligencję. Szkoła chce być na czasie
Opinie i komentarze
Odpowiedzialne innowacje, czyli wątpliwości wokół Neuralinka i sterowania myślami