Atak doprowadził do zamknięcia rurociągu transportującego 45 proc. paliwa zużywanego na wschodnim wybrzeżu USA. Doszło wówczas do panicznych zakupów i chaosu na stacjach benzynowych.

Teraz Departament Stanu USA oferuje nagrodę w wysokości do 10 milionów dolarów każdemu, kto może dostarczyć „tożsamość lub lokalizację” przywódców grupy hakerów znanej jako DarkSide. Mniejszą nagrodę w wysokości 5 mln dol. można otrzymać za informacje prowadzące do aresztowania lub skazania „każdej osoby biorącej udział w tym incydencie.

Czytaj więcej

10 największych cyberataków dla okupu. W tym roku to już plaga

Wysokie nagrody oznaczają zmianę podejścia do walki z cyberprzestępczością w Ameryce. Są  oferowane w ramach programu Rewards for Justice (RfJ), który został stworzony w 1984 roku w celu zwalczania międzynarodowego terroryzmu. Najwyraźniej Stany Zjednoczone uważają, że cyberprzestępcy zasługują już na podobne traktowanie.

Jak pisze The Verge, DarkSide zaprzestał wszelkiej działalności po incydencie z Colonial Pipeline. Grupa hakerów wydawała się zaskoczona potężnymi skutkami ataku, a nawet wydała formalne przeprosiny za „społeczne konsekwencje” tego, co zrobiła. Ale według amerykańskich ekspertów ds. Cyberbezpieczeństwa, członkowie grupy mogli po prostu zmienić nazwę na BlackMatter, która to nazwa pojawił się niedawno na hakerskiej scenie.