Chińczycy wpadli na pomysł, by wykorzystywać aplikacje randkowe i platformy społecznościowe do swoistej „zabawy w kotka i myszkę” z rządowymi cenzorami i policją.
Filmy, zdjęcia i relacje ze sprzeciwu wobec niezwykle restrykcyjnych ograniczeń związanych z Covid-19 trafiają do ściśle ocenzurowanej cyberprzestrzeni Chin od początku protestów, a aktywiści zapisują je na platformach za granicą, zanim cenzorzy są w stanie je usunąć.
Protesty przeciwko restrykcyjnym przepisom sanitarnym, mającym chronić Chińczyków przed infekcją koronawirusem rozpoczęły się w listopadzie w kilku chińskich miastach. To bezprecedensowy pokaz obywatelskiego nieposłuszeństwa w Chinach od czasu objęcia władzy przez prezydenta Xi Jinpinga 10 lat temu. Frustracja obywateli narastała z powodu rygorystycznej polityki „zero COVID”, wprowadzonej prawie 3 lata po pojawieniu się koronawirusa w mieście Wuhan w centralnych Chinach.
Jednak iskrą tej fali protestów był pożar budynku mieszkalnego w mieście Urumczi w prowincji Sinciang, w którym zginęło 10 osób. Według protestujących nie udało się ich uratować, ponieważ odcięto im drogę ucieczki z powodu blokady covidowej, a straż pożarna nie była w stanie dotrzeć do nich na czas. Lokalne władze zaprzeczyły tym informacjom, ale protestujący uważają, że po prostu tuszują one własne zaniedbania.
Czytaj więcej
Zawirowania w kluczowym centrum produkcyjnym Apple w Zhengzhou prawdopodobnie spowodują niedobór produkcji w wysokości blisko 6 milionów sztuk iPhone'a Pro jeszcze w tym roku.