Projekt nowelizacji ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC) jest już w Sejmie i prace nad nim podjęli posłowie oraz eksperci z Komisji Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii. To dobra wiadomość, jest bowiem szansa na poprawienie tego potworka. Mam nadzieję, że to, co nie udało się ministerialnym autorom, uda się osobom mającym do projektu chłodny, profesjonalny stosunek.
Nie sposób w krótkim materiale prasowym ocenić 270 stron tekstu projektu, skupię się więc na wybranych, sześciu grzechach głównych, które posłowie mają okazję naprawić.
Kary, kary i jeszcze więcej kar
Wbrew zaklęciom strony rządowej kary w projekcie nie są czystą implementacją dyrektywy NIS2. Dyrektywa harmonizuje tylko górną wysokość kar, czyli 10 mln euro lub 2 proc. przychodów, w zależności, co będzie wyższe, nakładane na podmioty kluczowe, oraz analogicznie 7 mln euro lub 1,4 proc. przychodów dla podmiotów ważnych.
NIS2 nie mówi natomiast nic o karach minimalnych. Polski projekt takie minimalne kary zawiera. Za najbardziej błahe przewinienie przewiduje 20 tys. dla podmiotu kluczowego i co najmniej 15 tys. dla podmiotu ważnego. W obowiązującej dzisiaj ustawie też są kary minimalne, jednak najmniejsza z nich to 1 tys. zł. W praktyce więc nowelizacja podnosi dzisiejszą minimalną karę dwudziestokrotnie. Tego NIS2 nie wymaga. To zwykła urzędnicza nadgorliwość, a może troska o własne przychody, bowiem kary zasilą Fundusz Cyberbezpieczeństwa, służący do wypłat dodatków do urzędniczych pensji.
Nadgorliwością w obszarze kar jest również kara okresowa. NIS2 wspomina, że kraj może, ale nie musi, ustanowić tego rodzaju karę. Projektodawca bez kozery mówi 500, a nawet 100 tys. zł… dziennie. Kar okresowych w dzisiejszych przepisach nie ma, a NIS2 ich nie wymusza. Urzędnik więc nie musi, ale chce wprowadzić bardziej rygorystyczny system.