Model działania Flexee wpisuje się w trend „salary on demand”, czyli wynagrodzenia na żądanie, popularnego w krajach anglosaskich. W USA i W. Brytanii pojawiły się już pierwsze jednorożce (np. DailyPay i Hastee), które obsługują ten rynek.
Rodzimy Flexee opiera się na prostym założeniu. Jak tłumaczą w spółce, wielu z nas zdarzają się niespodziewane wydatki w ciągu miesiąca i często musimy zdobywać na nie środki. Do tej pory, jeśli zabrakło nam pieniędzy przed wypłatą, mogliśmy je pożyczyć od rodziny i znajomych lub skorzystać z tzw. chwilówki. Teraz, jak mówi pomysłodawca Flexee, wystarczy wziąć do ręki telefon i skorzystać z aplikacji, naciskając przycisk „wypłać”. Potrzebne środki trafią na nasze konto, a pod koniec miesiąca zostaną one potrącone z naszej pensji i automatycznie rozliczone.
Ten innowacyjny model biznesowy wpadł w oko inwestorom. Do grona udziałowców Flexee dołączył właśnie fundusz Koronea P.S.A., stając się strategicznym inwestorem. Fundusz, należący do rodziny Wypychewiczów, twórców giganta z branży elektroenergetycznej, firmy ZPUE, objął 20,6 proc. w strukturze właścicielskiej Flexee, odkupując udziały od wszystkich mniejszościowych udziałowców i obejmując nową emisję. Dodatkowo zapewnił firmie Flexee finansowanie dłużne pod obsługę kolejnych klientów.
Czytaj więcej
Sebastian Siemiątkowski stworzył giganta w świecie finansów, ale jego start-up Klarna próbę podboju amerykańskiego rynku przypłacił potężnymi stratami. Wartość firmy dramatycznie stopniała.
Na tym nie koniec. Jednocześnie Flexee udało się bowiem pozyskać, co bardzo rzadkie w świecie start-upów, do współpracy bank, który będzie instytucją finansującą kapitał obrotowy, jakim są zaliczki pensji wypłacane pracownikom klientów Flexee. Jak tłumaczy Andrzej Nowak, prezes i założyciel Flexee, a przy tym największy udziałowiec spółki, łącznie start-up pozyskał dodatkowe 10 mln zł (z opcją zwiększania). Podkreśla przy tym, że pomoże to w dalszym rozwoju firmy.