A wszystko za sprawą kierowców jeżdżących z tą aplikacją. Na środę zapowiedzieli bowiem strajk, w ramach którego nie będą obsługiwać pasażerów. Usługi przewozowe zawieszone zostaną m.in. w Nowym Jorku, Los Angeles i San Francisco.
CZYTAJ TAKŻE: Wiadomo już, kiedy Uber zadebiutuje na giełdzie. Będzie rekord?
Kierowcy zamierzają na dwie godziny wylogować się z systemu i nie przyjmować zgłoszeń składanych poprzez aplikację – podało zrzeszenie taksówkarzy z Nowego Jorku (New York Taxi Workers Alliance). Będą też protestować przed siedzibami Ubera oraz jego głównego konkurenta – firmy Lyft. W ten sposób chcą dać wyraźny sygnał, że oczekują poprawy warunków pracy. Ostra konkurencja na rynku przewozów zamawianych przez aplikacje doprowadziła do wojny cenowej. Obniżki cen tego typu usług odbiły się na kierowcach i ich wynagrodzeniu. Ci dali już wyraz swojego niezadowolenia, protestując przy okazji niedawnego IPO Lyfta. Teraz powtarzają ten scenariusz.
Uber w prospekcie emisyjnym poinformował, że przyzna kierowcom premie. Dodatkowe pieniądze mają trafić do tych, którzy jeżdżą z aplikacją najdłużej (progi są dość wyśrubowane). Ale ten „gest dobrej woli” nie zapobiegł rosnącej fali niezadowolenia. Kierowcy Ubera chcą regulacji, które ustrzegą ich przed obniżkami płac.
CZYTAJ TAKŻE: Uber schodzi pod ziemię