Zwolennicy wolności słowa i zwolennicy prawa do prywatności ścierali się w ostatnich latach o „prawo ludzi do bycia zapomnianym” w internecie, co oznacza, że powinni oni mieć możliwość usuwania swoich cyfrowych śladów z sieci.
Ostatnia sprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) dotyczyła dwóch dyrektorów z grupy firm inwestycyjnych, którzy zwrócili się do Google o usunięcie wyników wyszukiwania łączących ich nazwiska z niektórymi artykułami krytykującymi model inwestycyjny grupy. Domagali się również, aby Google usunął ich miniaturowe zdjęcia z wyników wyszukiwania.
Google odrzuciło prośby, twierdząc, że nie wie, czy informacje zawarte w artykułach są dokładne, czy nie. Niemiecki sąd zwrócił się następnie do TSUE o poradę w sprawie równowagi między prawem do bycia zapomnianym a prawem do wolności wypowiedzi i informacji. „Operator wyszukiwarki musi usunąć odnośniki z informacji znajdujących się w treści, do której odsyła odnośnik, jeżeli osoba żądająca usunięcia odnośników udowodni, że takie informacje są faktycznie niedokładne” – orzekł Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Czytaj więcej
Pęknięcie kryptobańki, spadek wycen tzw. bigtechów oraz masowe zwolnienia w takich firmach jak Meta, Amazon, Twitter czy Stripe to dopiero początek.
Sędziowie stwierdzili, że taki dowód nie musi pochodzić z orzeczenia sądowego przeciwko wydawcom stron internetowych, a użytkownicy muszą jedynie przedstawić dowody, których znalezienia można od nich wymagać. Google poinformował, że linki i miniatury, o których mowa, nie są już dostępne w wyszukiwarce internetowej i wyszukiwarce grafiki, a treści są niedostępne przez dłuższy czas. „Od 2014 roku ciężko pracowaliśmy, aby wprowadzić w Europie prawo do bycia zapomnianym i znaleźć rozsądną równowagę między prawami ludzi do dostępu do informacji i prywatności” – powiedział rzecznik TSUE.