Chiny już od dawna blokują dostęp do „nieodpowiednich” zdaniem władz usług online, w tym narzędzi Google’a, jak Gmail czy popularna wyszukiwarka, zapewniając własną alternatywę. Takie zakazy można ominąć z reguły, stosując VPN. Nic dziwnego, że rządu wielu państw coraz mniej przychylnie patrzą na to narzędzie.
Ostoja wolności
Rosja, po inwazji na Ukrainę, zakazała stosowania VPN, by obywatele nie mieli dostępu do innych treści niż te serwowane przez Kreml, a teraz do tego grona może dołączyć Tanzania. Tamtejszy organ regulacyjny ds. komunikacji wydał dyrektywę, która może zagrozić prywatności cyfrowej użytkowników VPN – wzywa ona osoby i organizacje do ujawnienia sposobu korzystania z tego narzędzia.
Czytaj więcej
Pekin zakazał firmom i instytucjom w kraju wykorzystywanie rewolucyjnych algorytmów sztucznej inteligencji od amerykańskiej firmy OpenAI. Firmy z Chin budują za to liczne własne boty konwersacyjne.
Eksperci już alarmują, że to posunięcie jest sprzeczne z podstawowym celem sieci VPN: zapewnieniem anonimowości i bezpieczeństwa w internecie poprzez maskowanie prawdziwych adresów IP użytkowników i szyfrowanie ich działań online. Ich zdaniem trend zamykania się poszczególnych krajów w takich swoistych cyfrowych bańkach jest niezwykle groźny. – Widzimy niebezpieczny trend polegający na tym, że niektóre państwa próbują regulować lub wręcz zakazać korzystania z sieci VPN na terenie ich krajów, czego przykładem może być właśnie sytuacja w Tanzanii i w Rosji – mówi Dariusz Woźniak, ekspert z firmy Marken (polski dystrybutor oprogramowania Bitdefender). I podkreśla, że należy pamiętać o tym, iż VPN to nie tylko narzędzie, które pozwala ominąć blokady regionalne, aby w efekcie uzyskać dostęp do zagranicznego Netflixa, ale także świetny sposób na zapewnienie sobie dodatkowej warstwy ochrony i anonimowości w sieci.
VPN solą w oku
– A to jest szczególnie istotne dla opozycjonistów, dziennikarzy i turystów, którzy z reguły nie znają lokalnych cyberniebezpieczeństw związanych z publicznymi sieciami wi-fi – wyjaśnia.