Branża internetowych przeglądarek robi się coraz bardziej tłoczna. Takich liderów tego sektora, jak Google (Chrome), Mozilla (Firefox), Microsoft (Edge, który zastąpił niezwykle popularnego lata temu Internet Explorera) czy Apple (Safari) i Opera podgryzają mniejsi gracze. I robią to coraz skuteczniej. Pomagają im w tym unijne regulacje i boom na sztuczną inteligencją. Eksperci wieszczą, że można spodziewać się w efekcie zmian w układzie sił w branży. I nie byłby to pierwszy raz, gdy taka swoista wojna doprowadzi do istotnych przetasowań. Co ciekawe, areną walk o to, kto zagwarantuje internautom „okno” do świata online, staje się dziś Europa.
Kto dominuje na rynku przeglądarek
Gdyby cofnąć się do 2012 r. i spojrzeć na mapę świata, przedstawiającą geograficzny podział najbardziej popularnych przeglądarek internetowych, można byłoby odnieść wrażenie, że rynek jest zróżnicowany – w USA i części krajów Azji królował Internet Explorer (IE), za dostęp komputerów do sieci w Rosji czy Ameryce Południowej odpowiadał Google Chrome, z kolei Stary Kontynent był podzielony między użytkowników Opery i Firefoxa. Ten ostatni liderem był również nad Wisłą.
Czytaj więcej
Wyszukiwarka Bing i przeglądarka Edge zyskają nowe możliwości dzięki sztucznej inteligencji, która zostanie z nimi zintegrowana. Microsoft rozpoczął zmagania z Google i Baidu.
Te czasy jednak przeminęły – dziś w tej branży liczy się właściwie jedna firma, Google. Jego Chrome niemal zmonopolizował dostęp do internetu, a, jak wskazują dane StatCounter, przeglądarka ta zdobyła miażdżącą przewagę nad rywalami na całym świecie. Przykładem może być Polska, gdzie – jak podaje Gemius – aż 52 proc. udziałów w rynku pecetów wykroił sobie Google Chrome. Drugi Firefox ma już tylko 25 proc., a trzeci Edge – ok. 14 proc. W przypadku tabletów dominacja Google’a jest bezdyskusyjna – sięga 82 proc. (kolejny gracz, Facebook in-app Browser, ma już ledwie 6 proc.). Zresztą w smartfonach jest podobnie – mobilny Chrome wygospodarował 72 proc. polskiego rynku (popularny na iPhonach system Safari ma ledwie 9 proc.).
Przewaga Google’a jest bezdyskusyjna, ale być może jesteśmy świadkami jej schyłku. W sieci nie brakuje negatywnych opinii na temat tej przeglądarki: użytkownicy wskazują choćby, iż nadmiernie wykorzystuje pamięć laptopa, istotnie obciąża baterię, niektórzy zwracają zaś uwagę na jeszcze inny aspekt – oprogramowanie to próbuje rozszerzać internetowe imperium Google’a. Serwis TheNextWeb (TNW) podkreśla, że zbieranie danych o użytkownikach może stać się jednym z gwoździ do trumny giganta. Odwrót od Chrome jest tym bardziej realny, że alternetywne rozwiązania – przynajmniej w Europie – zaczynają wspinać się do pierwszej ligi branżowych rozwiązań, bo sprzyja im szereg unijnych prokonkurencyjnych zasad. Wystarczy wspomnieć o ustawie o rynkach cyfrowych (Digital Markets Act – DMA), która zmusza gigantów technologicznych do otwierania drzwi do swoich platform dla rywali. „Dzięki wejściu w życie DMA Europa stanie się wylęgarnią konkurentów dla uznanych marek jak Chrome czy Safari” – pisze TNW.