Powstanie gry „Fortnite” amerykańskiego studia Epic Games, które stało wcześniej za serią takich tytułów, jak „Unreal”, a sławę zyskało dzięki popularnemu silnikowi do cyfrowych produkcji rozrywkowych, to w branży wydarzenie wręcz epokowe. „Fortnite” w krótkim czasie wywrócił świat fanów gier do góry nogami. Tytuł, który rozpropagował nowy tryb zabawy, czyli format battle royal (internauci walczą ze sobą online do momentu, aż na placu boju pozostanie tylko zwycięzca), stał się jedną z najpopularniejszych gier w historii.
Prognozuje się, że rynek gier typu battle royal w przyszłym roku wart będzie ponad 20 mld dol. To grubo ponad dziesięć razy więcej niż jeszcze w 2017 r. Królem tego segmentu jest „Fortnite” – gra w niego 200 mln graczy na całym świecie, głównie nastolatków. Jeszcze w czerwcu tego roku zarejestrowanych było 125 mln kont.
Ciemna strona hitu
Sukces studia z Karoliny Północnej ma też drugą, ciemną stronę. Niebezpiecznie rosnące grono nie tyle fanów, ile fanatyków tej produkcji.
To wciągająca zabawa – rywalizacja z innymi graczami jest na tyle emocjonująca, że wielu fanów zatraca się w rozgrywce, tracąc rachubę czasu, a często i duże pieniądze, wydawane na różnego rodzaju ulepszenia postaci (tzw. karnety bojowe).
Zobacz reakcje dzieci, którym rodzice przerwali grę w w Fortnite`a (program Jimmy Kimmel Live)