Termin startu platformy Google Stadia w Polsce nie jest przypadkowy, nie tylko z uwagi na święta i premierę „Cyberpunka 2077”. Choć chmurowa usługa strumieniowania gier wideo to przełom w świecie gamingu, to Polacy i fani cyfrowej rozrywki z innych krajów Europy (m.in. Austrii, Czech, Węgier, Portugalii czy Szwajcarii) musieli długo na nią czekać – od ogłoszenia uruchomienia innowacyjnej platformy mija rok.
CZYTAJ TAKŻE: Są recenzje Cyberpunka. Nie jest aż tak różowo, jak miało być
Teraz jednak, gdy na rynku zadebiutowały już Xbox Series X oraz PlayStation 5 (choć w przypadku tej ostatniej należy raczej mówić o potężnej wpadce), Stadia może pokazać, w którą stronę zmierza świat gier. Rywalizacja o serce i portfel gracza zapowiada się bardzo ciekawie.
Google z grami na iOS
Telewizor, tablet, smartfon, laptop – to, na którym ekranie uruchomisz grę, nie ma znaczenia. Usługa od Google’a pozwala zacząć rozgrywkę np. na komputerze w biurze, kontynuować w autobusie na telefonie i kończyć na dużym ekranie w domowym salonie. To efekt tego, że Stadia jest tym w świecie gier, czym Netflix w świecie filmów. Nie potrzeba jakiegokolwiek hardware’u w postaci konsoli czy PC – wszystkie moce procesorowe są w serwerowaniach amerykańskiego koncernu (to moc 10,7 teraflopów GPU). To tam instalowane i uruchamiane są nawet najbardziej wymagające tytuły, a na nasz ekran finalnie dociera sam obraz. Do zabawy wystarczy więc internet, wyświetlacz, no i interfejs w postaci klawiatury notebooka czy kontrolera, np. z PS4 (Stadia na razie nie oferuje w Polsce własnego pada). Eksperci wskazują, że wśród plusów chmurowego gamingu jest fakt, iż nie trzeba wydawać ok. 2,5 tys. zł na konsolę czy blisko 10 tys. na specjalnego laptopa dla graczy, by grać w najnowsze gry.
CZYTAJ TAKŻE: Obyczajowy skandal wokół „Cyberpunka”. Bohaterką partnerka Elona Muska