Premier Scott Morrison powiedział, że ataki trwają od wielu miesięcy, ale ostatnio się nasiliły. Ich celem są instytucje rządowe, przedsiębiorstwa, organizacje polityczne, oświatowe, służba zdrowia, dostawcy kluczowych usług oraz operatorzy infrastruktury o krytycznym znaczeniu.
CZYTAJ TAKŻE: Australia: za cyberatakiem na parlament stały Chiny
Scott Morrison nie wymienił żadnego konkretnego państwa, które mogłoby stać za tymi atakami, ale zaznaczył, że ich skala i charakter nie pozostawiają wątpliwości, że mają charakter państwowy i niewiele jest czynników państwowych, które miałyby takie możliwości.
Według specjalistów od cybebezpieczeństwa za takimi atakami mogą stać w zasadzie trzy kraje: Chiny, Rosja i Korea Północna, ponieważ to one dysponują odpowiednimi możliwościami – pisze dziennik „The Guardian”.
Australijska agencja ds. cyberbezpieczeństwa ACSC (Australian Cyber Security Centre), poinformowała, ze początkowo hakerzy próbowali wykorzystać publiczną infrastrukturę, ale gdy się to nie udało, atakujący zaczęli wysyłać linki zawierające złośliwe oprogramowanie oraz odnośniki do stron mających na celu zbieranie haseł.