W ciągu kilku godzin od ataku Hamasu i wystrzeleniu rakiet na terytorium Izraela zaczęły pojawiać się także „haktywistyczne” ataki na strony internetowe i aplikacje zarówno izraelskie, jak i palestyńskie. Hakerzy od soboty zaatakowali dziesiątki rządowych stron internetowych i mediów, dokonując ataków DDoS, próbując przeciążać cele śmieciowym ruchem i całkowicie je zablokować.
Ataki na strony rządowe Izraela
Niektóre grupy hakerów twierdzą, że ukradły dane, zaatakowały dostawców usług internetowych a nawet włamały się do izraelskiej usługi ostrzegania o rakietach znanej jako Red Alert. Do tego ataku przyznała się grupa znana jako AnonGhost.
Co najmniej 60 stron internetowych padło ofiarą ataków DDoS. Połowa z nich to strony izraelskiego rządu. Niektóre zostały całkowicie zablokowany a na niektórych halerzy umieścili napisy: „Wolna Palestyna”, „śmierć Izraelowi” a także symbole swastyki.
Czytaj więcej
Wyższe kary i specjalne komórki do walki z cybergangami na razie głównie... podbiły kwoty okupów. Hakerzy są coraz bardziej zuchwali.
Według Alexa Leslie, analityka z firmy Recorded Future, zajmującej się cyberbezpieczeństwem, zidentyfikowano jak dotąd trzy rodzaje działań w cyfrowym pandemonium wojny Izrael-Hamas. Wydaje się, że większość ataków cyfrowych ma swoje źródło w istniejących wcześniej grupach. „Zakres jest międzynarodowy, ale raczej ograniczony do istniejących wcześniej bloków ideologicznych w ramach haktywizmu” – powiedział Leslie portalowi wired.com. Grupy zidentyfikowane dotychczas przez Recorded Future to: „samozwańczy ‘islamscy’ haktywiści”, którzy twierdzą, że wspierają Palestynę; „prorosyjscy haktywiści”, którzy skupiają się na Izraelu, prawdopodobnie z zamiarem siania chaosu i szerzenia rosyjskiej narracji rządowej oraz „nowe” grupy, które zaczęły aktywniej działać w ciągu ostatnich kilku dnia.