Najlepsza inwestycja?
Na razie Invia, Dotpay/eCard – to były znakomite inwestycje, które dały nam stopy zwrotu między 4 i 11 razy. W tej chwili też jesteśmy w trakcie bardzo interesujących transakcji, które ogłosimy w najbliższych kwartałach i których nie będziemy się wstydzić.
Jak wyglądało dochodzenie do strategii digital?
Poprzez selekcję negatywną. Przecież zaczynaliśmy jako VC i wtedy próbowaliśmy po kolei bardzo dużo rzeczy. Mieliśmy np. niewielki fundusz biotechnologiczny, z którego się wycofaliśmy. Zastanawialiśmy się nad tzw. cleantechem i bardzo dobrze, że w niego nie weszliśmy.
Chcemy inwestować w trzy kolejne sektory: cyfryzację usług, ochronę zdrowia, cyfryzację produkcji. Stawiamy na spółki, które już zarabiają pieniądze
Działaliśmy w wielu państwach Europy Zachodniej – teraz skupiamy się zdecydowanie na regionie CEE. To tutaj jest nasza unikalna ekspertyza i to tutaj jest wiele spółek, która nie pojawiają się na radarze globalnych potentatów private equity.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy najdroższy fintechowy startup w Europie. Skąd pochodzi?
Podobnie z formułą działania – teraz wyłącznie kupujemy firmy w całości. Taką drogę przeszło wielu ludzi, którzy tworzą fundusze Digital Private Equity, wcześniej działali na zasadzie venture capital, bo tak też zaczynała gospodarka cyfrowa.
Jaka jest jakość transformacji cyfrowej w tej części Europy?
W bankach na pewno wygląda to nieźle. Ubezpieczenia – bywa różnie. Cyfrowa transformacja przedsiębiorstw w CEE jest poniżej średniej europejskiej, handel – także poniżej, media również. Oczywiście mamy spore firmy software’owe.
Dlaczego tak się dzieje?
Na przykład w handlu po prostu brakowało konkurencji. Teraz mamy przyspieszoną transformację cyfrową, jeżeli chodzi o odzież. Ale jest w dużej mierze wymuszana przez konkurencję z zewnątrz, duzi gracze sami z siebie nie mają potrzeby tej transformacji, to są koszty i problemy. A najbardziej udane transformacje nie dokonywały się poprzez rozwój organiczny, tylko poprzez fuzje i przejęcia.
Jaki jest bilans strategii cyfrowej MCI?
Po 20 latach mamy około 500 mln euro NAV, czyli wartości aktywów netto. W 2025 roku chcielibyśmy dojść do miliarda poprzez rozwój organiczny i budowę pierwszego instytucjonalnego funduszu kommitmentowego. Chcemy pozostawać głównym cyfrowym private equity w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Rynek CEE daje olbrzymi potencjał, przecież już teraz w regionie przy braku dobrej infrastruktury powstało sporo jednorożców. My z naszym 20-letnim cyfrowym międzynarodowym doświadczeniem jesteśmy bardzo dobrym wsparciem dla przyszłych liderów cyfrowych nowej Europy. To jest wielka okazja do wykorzystania.
OPINIA
Wiesław Rozłucki
pierwszy prezes Giełdy Papierów Wartościowych
Warszawska giełda przed laty wzięła na siebie odpowiedzialność za rozwój całego rynku kapitałowego, który wszędzie na dojrzałych rynkach składa się z venture capital, private equity, funduszy inwestycyjnych i wreszcie samej giełdy.
Na początku funkcjonowała tylko giełda i prywatni inwestorzy. Dopiero po jakimś czasie zaczęły powstawać fundusze inwestycyjne, private equity i jednocześnie venture capital dla spółek na niższym etapie rozwoju. Teraz sytuacja się normalizuje poprzez wyrównywanie proporcji pomiędzy różnymi źródłami kapitału.
Niestety, wzmocnieniu rynku private equity czy venture capital towarzyszy trwająca już od kilku lat słabość naszej giełdy. Wydaje mi się, że dla VC i PE jest u nas duże pole do popisu – co prawda słyszę głosy, że jest u nas więcej pieniędzy niż ciekawych projektów, ale trzeba pamiętać, że te projekty powinny być nastawione na rynek międzynarodowy, a nawet globalny. Szczególnie jeżeli mówimy o gospodarce cyfrowej. W tej dziedzinie zresztą rola PE i VC jest bardziej właściwa niż giełdy, fundusze z reguły dysponują specjalistyczną wiedzą i narzędziami, które wspomagają rozwój spółek, transformację ze spółki rodzinnej w stronę korporacji.