Jak ocenia pan obecną sytuację, w jakiej znalazła się grupa Asseco i cała polska gospodarka?
Cóż, na pewno jesteśmy mniej optymistycznie nastawieni, niż byliśmy jeszcze kilka miesięcy temu. Z biznesowego punktu widzenia duży problem polega na tym, że trudno w obecnych warunkach cokolwiek zaplanować. Plany, jakie sporządzaliśmy pod koniec 2019 r. na ten rok, w dużej mierze są już nieaktualne.
Jaki dla grupy Asseco był pierwszy kwartał? Czy w waszych wynikach widać już negatywny wpływ trwającej pandemii?
Pierwszy kwartał oceniam jako bardzo przyzwoity, ponieważ kryzys związany z koronawirusem dopiero się rozpoczynał. Natomiast jeśli chodzi o drugi i trzeci kwartał, to trzeba już planować biznes w zupełnie nowej rzeczywistości. A przecież nie wiadomo, jak długo potrwa pandemia. Musimy nauczyć się funkcjonować w tych nowych, zmiennych warunkach. Niewiadomych jest nadal bardzo dużo. Weźmy chociażby dane o zachorowaniach w poszczególnych krajach. Są one w dużej mierze nieporównywalne – liczba ta jest skorelowana z liczbą wykonywanych testów. Tak naprawdę nie wiemy, ile osób jest chorych. W tych trudnych warunkach trzeba starać się dostrzec wysiłek podejmowany przez poszczególnych ludzi. Przede wszystkim przez przedstawicieli służby zdrowia, ale również przez przedstawicieli rządu czy różnych instytucji. Oczywiście, nie wszystko działa tak jak powinno, ale jeśli krytykujemy, to niech ta krytyka będzie konstruktywna. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak trudno się funkcjonuje w obecnych warunkach. Nie wszystko widać na pierwszy rzut oka.
Na przykład?