Targi są dowodem na transformację, którą przez ćwierć wieku przeszedł sektor technologii mobilnych. Co roku prezentuje się na nich mniej operatorów telekomunikacyjnych, a coraz liczniej stawiają się deweloperzy aplikacji, przedstawiciele małych i wielkich firm informatycznych, szeroko rozumianych platform internetowych (Facebook, Google), producentów elektronicznych elementów wyposażenia domu i biura, a od kiedy mówi się o autonomicznych pojazdach – także producentów aut.
Jak dywan w Cannes
Od lat swoje stoisko ma na targach polska firma Systemics-PAB, zajmująca się badaniem jakości sieci mobilnych. Jak mówi Agnieszka Nowaczkiewicz, rzeczniczka firmy, z powodu niesłabnącego zainteresowania barcelońskie targi są uważane przez wystawców za ewenement.
Miejsce w targowych halach rezerwuje się z rocznym wyprzedzeniem, co oznacza, że chcąc uczestniczyć w nich w 2018 r., zamówienia składa się właśnie teraz.
– Targi w Barcelonie działają trochę jak czerwony dywan w Cannes. Jeśli dana firma jest nieobecna, to znaczy, że nie ma jej w biznesie lub operuje w niszy – mówi Wojciech Dunikowski, menedżer w Comarchu. Dla tej firmy IT telekomy to ważny klient, dlatego ma ona swoje stanowisko na MWC od dziesięciu lat. – Możemy podpatrzyć, w którą stronę zmierza rynek oraz jak na globalne trendy dyktowane przez wizjonerów i liderów rynku reaguje branża IT. Jest to dla nas od lat opłacalna inwestycja oraz dobre rozpoczęcie roku, w znacznym stopniu determinujące procesy sprzedażowe – dodaje.
Joergen Bang-Jensen, prezes sieci komórkowej P4 (Play) mówił nam w drodze na targi w niedzielę, że do najciekawszych tematów, o których będzie mówiło się w tym roku zalicza przyszłość karty SIM. Jego zdaniem, decyzja, jaką formę przyjmie – a są trzy – może dać branży nowy sposób konkurowania o użytkowników.