[b]rpkom.pl: – Jaki procent pracowników TP realnie dotknęły zmiany związane z porozumieniem? [/b]
[b]Tomasz Nowakowski, dyrektor wykonawczy grupy TP, pełnomocnik ds. porozumienia:[/b] – W sensie czysto procentowym zmiany nie są duże. Mentalnie ogromne. Nie ma pracownika w grupie TP, który nie zadawałby sobie pytania, co po zawarciu porozumienia jeszcze mu wolno, a czego już nie. Mieliśmy w tej sprawie wiele pytań od pracowników. To dobrze, bo oznacza, że cała grupa zdaje sobie sprawę, że w wyniku porozumienia sposób naszego funkcjonowania musi się zmienić.
[b]- Jak pracownicy przyjęli zmiany?[/b]
– Początkowo z niedowierzaniem, że konflikt z UKE się skończył. Potem pracownicy zaczęli rozważać, co tak naprawdę ich czeka. Muszę przyznać, że najwięcej emocji budziło wdrożenie tzw. chińskich murów. Od kilku lat trwa przecież integracja spółek grupy TP, a tu nagle szereg procesów trzeba było zmienić. Ponad 95 proc. pracowników przeszło szkolenie dotyczące zmian związanych z porozumieniem. Ich przeprowadzenie menedżerowie mają wpisane do swoich celów premiowych. To bardzo skuteczna metoda. Toczyliśmy dyskusje z Prezesem UKE na temat treści i metod tych szkoleń. Urząd drobiazgowo nadzoruje wdrażanie porozumienia i często nawet detale są przedmiotem zainteresowania prezes Anny Streżyńskiej, np. czy wyróżniający dany pion pasek na identyfikatorze jest wystarczająco widoczny…
[b]- Jak zrealizowaliście to technicznie? Trudno odseparować ludzi w tak dużej firmie. [/b] – Spółka została organizacyjnie podzielona na trzy obszary: korporacyjny, detaliczny i hurtowy. Ten ostatni jest wyraźnie wyodrębniony. Czysto techniczne zmiany dotyczyły przede wszystkim hurtu. Na szczęście, tylko nieliczna grupa pracowników musiała zmienić biurka i pokoje. Oczywistym jest, że nie da się wyeliminować wszelkich kontaktów, bo przecież ludzie będą się spotykać choćby w windzie. Faktycznie jednak część hurtowa i detaliczna zajmują osobne pomieszczenia, do których nikt inny nie ma dostępu. Temu służyła m.in. wymiana identyfikatorów. Część pracowników, których objęła zasada ograniczonego dostępu do pewnych informacji, mogła się w początkowym okresie poczuć niezręcznie. Nie można ukryć, że wdrażanie zmian nie ułatwia działania spółki. To są koszty porozumienia, które naszym zdaniem, w ostatecznym rozrachunku są uzasadnione. Między nami i UKE były w tych sprawach wątpliwości i pewnie się jeszcze nie raz będą. Nie zdarzyło się jednak, aby UKE uznało, że nie realizujemy porozumienia w stopniu, który uzasadniałby jego zakwestionowanie.