Branżę telekomunikacyjną, a w szczególności operatorów komórkowych, poruszył [link=http://www.rp.pl/artykul/439825,517126_Nowe_rozporzadzenie_utrudni_instalacje_radiokomunikacyjne.html]w tym tygodniu pomysł Ministerstwa Środowiska[/link] – resortu z zasady mało przez operatorów kochanego. Ministerstwo opracowuje nowe rozporządzenia w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco wpływać na środowisko. Jeżeli akt wejdzie w życie, to po zsumowaniu natężenia pola elektromagnetycznego panelowej anteny WiFi z polem najbliższego BTS, okolicznych mikrofalówek, elektrycznych budzików i radio typu jamnik – biedna panelowa antena WiFi o uzysku 14 dBi okaże się instalacją negatywnie wpływającą na środowisko. I jako taka będzie wymagała decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych. Zgodnie z praktyką administracyjną w naszym kraju delikwent poczeka sobie na decyzję – a więc i uruchomienie usługi internetowej – od 12 do 18 miesięcy. A w tym czasie będziemy już w połowie realizacji Cyfrowej Agendy… I z tym warto by coś zrobić…

Problem sławetnego rozporządzenia dotyczy nie tylko telekomunikacji, ale instalacji telekomunikacyjnych tzw. Kowalski szczególnie nie lubi. Niewidzialne zagrożenie polem elektromagnetycznym pobudza wyobraźnię i wywołuje lęk. I tutaj nie trzeba żadnej kreciej roboty organizacji „ekologicznych” ściągających bakszysz od inwestorów. Ludzie boją się i już. I z tym warto by coś zrobić…

Ze zżymania się na „głupotę i ciemnogród” nic nie przyjdzie, bo jak kogoś nazwać głupim i niedouczonym, to na pewno nie ulegnie, ale jeszcze bardziej się zacietrzewi. Lepiej byłoby spokojnie, konsekwentnie (może we współpracy z Urzędem Komunikacji Elektronicznej?) przekonywać, że nie taki straszny BTS, jak go malują. Że znacznie silniej promieniuje słuchawka telefonu komórkowego, że promieniuje także telewizor, mikrofalówka, nie wspominając już o linii energetycznej pod oknami. Tutaj pole do popisu dla działów PR sieci komórkowych i wyzwanie dla branżowych izb gospodarczych. 9/10 zagrożeń związanych z nowoczsnymi urządzeniami elektrycznymi akceptujemy. Tylko wieże i nadajniki telekomunikacyjne są na cenzurowanym. Od razu widać, iż rzecz nie w meritum, ale utajonych lękach. A politycy w ludzkie lęki zawsze będą się wsłuchiwali, bo taka już ich natura. I z tym nic nie da się zrobić.

Dopóki ludzie będą się bali promieniowania stacji bazowych, dopóty nieprzemyślane akty administracyjne będą szkodziły branży telekmunikacyjnej. I z tym warto by coś zrobić…