Anna Streżyńska dzisiaj na łamach rpkom.pl wyraziła opinię, że nie ma już czasu na wyłonienie nowego Prezesa UKE w ustawowo przewidzianym czasie, czyli do 9 maja. Jako, że jest osobą doświadczoną w działaniu administracji publicznej, pewnie ma rację. Co z tego wynika? Zapewne będzie kierować urzędem do wyborów. A po wyborach? Zaczną się polityczne targi. Każda „fucha”, którą można zadysponować ma znaczenie w budowaniu parlamentarnej większości i rządu. Po co więc pozbywać się przed czasem politycznej amunicji?

Kto zamiast Streżyńskiej mógł by objąć stanowisko Prezesa UKE? Na ten temat od wielu miesięcy trwają na rynku spekulacje. Jedni zauważyli na imprezie towarzyszącej prezentacji nowej wizualizacji Netii posła Janusza Piechocińskiego. Inni wskazują, że branżą teleinformatyczną interesuje się ostatnio przewodniczący Grzegorz Napieralski. Padają również nazwiska dawnych szefów urzędu, czy byłych pretendentów do tego stanowiska.

Branża telekomunikacyjna jest podzielona. Niektóre firmy i osoby popierają aktualną prezes zdecydowanie. Inni – przynajmniej w prywatnych rozmowach – wskazują, że sporo na rynku „namieszała”. Nikt nie odmawia jej skutecznej regulacji i zdynamizowania pogrążonego w stagnacji rynku. Wielu jednak uważa, że spektakularne „porozumienia rynkowe” przyniosą więcej złego, niż dobrego. No i obawiam się, że nierozstrzygnięta sprawa drugiej kadencji może skłaniać UKE do dalszych spektakularnych działań i zbijania politycznego kapitału na korzystne rozstrzygnięcia po wyborach. Eh, pcha się ta polityka wszędzie…

Trochę się dziwię Streżyńskiej, że decyduje się pracować po 8 maja w niepewnych warunkach. Trudno powiedzieć, żeby premier okazał respekt dla jej pracy (i w ogóle dla rynku) nie wybierając na czas nowego prezesa UKE. Wiele jest jednak czynników, które powodują naszymi decyzjami, więc nie sądźmy, abyśmy sami nie byli sądzeni.

Ze świątecznymi powinszowaniami dla wszystkich…