Taka refleksja dopadła podczas lektury decyzji dla Telekomunikacji Polskiej i Polskiej Telefonii Cyfrowej o tranzycie połączeń. I te, i inne problemy hurtu głosowego powoduje historia, która każe wyceniać bit transmisji przekazu głosowego nieskończenie drożej, niż bit filmu, albo tekstu. Ani logiki, ani technicznej konieczności w tym nie ma. Są przyzwyczajenia plus cały biznes rynku hurtowego. To wciąż dobrych kilka, jeżeli nie kilkanaście miliardów złotych rocznie. Realny biznes, nawet jeżeli jakaś porcja tego przychodu, to kilka razy fakturowane te same minuty, kiedy kolega pomaga koledze przed raportowaniem wyrobić założone słupki sprzedaży…

Takich głupotek jest na rynku hurtowym więcej. Są też wszystkie oszustwa i nadużycia. Są też wszystkie – warte grube pieniądze! – dyskusje regulacyjne, kiedy specjaliści z mądrymi minami siadają nad stanowiskami, w których udowadniają, że realna cena minuty połączenia wcale nie jest bliska zeru. Wcale nie!

Likwidacja rozliczeń minutowych i migracja w kierunku rozliczeń na bazie zajętości infrastruktury, jak w tranzycie IP, niesamowicie uprościłaby sprawę. Ale jednocześnie naruszyła fundament potężnej budowli, jaką jest rynek hurtowy. Więc nikt się na to łatwo nie zgodzi.

Mimo lekceważących głosów, jakie można słyszeć od lat: „phi, głos zaraz będzie kosztował zero, płacić się będzie za dostęp…” głos na razie trzyma się mocno.Zmiany na rynku detalicznym nie zmieniają logiki hurtu (tylko obniżają jego wartość). Nie widać, aby rynek telekomunikacyjny takiej rewolucji chciał. Nie ma w tym żadnego interesu.

Krecią robotę robią mu deweloperzy mobilnych komunikatorów. Na razie mało kto jeszcze z nich korzysta, ale 7-8 lat temu też mało kto korzystał z Facebooka. Nie potrzeba taniej komunikacji (bo ta już jest tania), ale nowa moda np. na „wajbera”, czy „łosapa” może podciąć głosowy biznes telekomunikacyjny. I wtedy nie będzie już odwrotu, i ten głos faktycznie trzeba będzie za darmo dołożyć do dostępu. A wtedy cały hurtowy rynek pójdzie w diabły. Zakład? Każdy menedżer może się tylko modlić, aby wtedy już pracować w innej branży.