Sprawa ciągnie się od 2004 r., kiedy rozpisano przetarg na stworzenie sieci teleinformatycznej, która miała połączyć sądy, prokuratury i placówki więziennictwa. Po latach sądowych przepychanek, kilkudziesięciu wyrokach w różnych instancjach zakończył się on w 2007 r. unieważnieniem całej procedury.
[srodtytul]Bez prawa do sądu[/srodtytul]
Na razie Crowley czeka na rozpoznanie swej skargi przez [b]Trybunał Konstytucyjny[/b]. Uważa, że został pozbawiony prawa do sądu. W pierwszej fazie przetargu bowiem [b]Ministerstwo Sprawiedliwości[/b] odrzuciło jego ofertę z powodu bezprawnego utajnienia treści i wybrało droższą o 7 mln zł ofertę [b]Telekomunikacji Polskiej[/b].
Po uchwale [b]Sądu Najwyższego[/b] z 2005 r. i wyroku warszawskiego Sądu Okręgowego zamawiający odtajnił część oferty Crowleya i uznał ją za najkorzystniejszą. Od tej chwili spółka ta we wszystkich sprawach wytaczanych przez konkurencyjną Telekomunikację Polską przystępowała do postępowań pod stronie zamawiającego. W takiej też roli wystąpiła w trakcie rozpoznawania odwołania, które zakończyło się unieważnieniem przetargu przez ówczesny zespół arbitrów (dzisiaj zastąpiony przez [b]Krajową Izbę Odwoławczą[/b]). Po tym wyroku Crowley wniósł skargę do sądu, ta jednak nigdy nie została rozpoznana. Tym razem bowiem Ministerstwo złożyło pismo z zastrzeżeniem, że nie popiera skargi. Uznało, że po tylu latach zawarcie umowy na dotychczasowych warunkach byłoby pozbawione sensu, ponieważ przez te lata zmieniły się warunki techniczne i finansowe tego typu zamówień. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył postępowanie uznając, że jego gospodarzem jest ministerstwo, a Crowley pełni jedynie rolę interwenienta ubocznego, którego stanowisko musi być zgodne z racjami zamawiającego.