– Kiedy skończy się sezon szalonych wzrostów w kanałach tematycznych? Czy z Wielkiej Czwórki zostanie tylko ogryzek, czy też małe stacje przestaną kiedyś rosnąć?
– One faktycznie rosną: ze 180 stacji nadawanych po polsku zrobiło się już około 200, ale też – jak mawiają operatorzy sieci kablowych: „kabel nie jest z gumy”. Być może te nasze 200 to już za dużo, ale z drugiej strony w Wielkiej Brytanii jest ich już 500. Rynek to zweryfikuje i zdecyduje, czy będzie ich 250, 300 czy może mniej niż dzisiaj. Nie przejmuję się tym, bo myślę, że jesteśmy graczem, którego obecna pozycja w rankingach nie odzwierciedla jego rzeczywistej wartości i takie firmy jak BBC obronią się dzięki jakości programmingu.
– Nadawców interesuje nadawanie ich programów w ofertach operatorów w modelu a la carte?
– Wiele lat temu, przy okazji cyfryzacji sieci kablowych w Skandynawii, wprowadzono taką ofertę. Każdy odbiorca wybierał do autorskiego pakietu dowolną liczbę kanałów. Rezultat tego ćwiczenia był marny. Okazało się, że ludzie postawieni przed zbyt rozbudowaną ofertą, po prostu nie potrafią dokonać wyboru. A jak już wybierają, to zbyt małą liczbę kanałów. Przy braku efektu skali to nikomu się to nie opłaca. Dlatego też najbezpieczniejszy model, to znaczy najbardziej opłacalny zarówno dla nadawcy, operatora, jak i klienta, to przynajmniej jeden szerszy pakiet i jeden podstawowy, finansowo dostępny dla każdego.
– Myśli pan, że TVP dałoby się zorganizować tak, jak BBC?
– Ciągle mam nadzieję, że pewnego dnia tak się stanie, choć się na to nie zanosi. W Wielkiej Brytanii kanały BBC nie sprzedają reklam, ale ściągalność abonamentu sięga 98 procent. Albo się decydujemy na model, w którym nadawca publiczny pobiera jakąś formę podatku i produkuje treści misyjne. Jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, bo wtedy sytuacja jest przejrzysta. Przyklasnęłyby temu zresztą telewizje komercyjne.
BBC zarabia również poza Wielką Brytanią, sprzedając treści (te wyprodukowane z abonamentu) na cały świat, czy to w postaci katalogów, czy całych kanałów, m.in. właśnie w Polsce, za naszym pośrednictwem. W naszym kraju trudno będzie skopiować ten model choćby z racji barier kulturowych i językowych – wiadomo, że większy jest popyt na treści anglojęzyczne niż polskie. Tym niemiej mam wrażenie, że TVP i tak mogłaby robić w tym zakresie więcej i lepiej niż robi obecnie.
– Dziękujemy za rozmowę.