Anna Streżyńska: Jeden regulator dla mediów i telekomunikacji

Jeszcze kilkanaście lat temu telekomunikacja polegała głównie na komutowaniu połączeń, a regulacje rynku telekomunikacyjnego głównie na demonopolizowaniu rynku. Celem było zapewnianie nowym graczom dostępu telekomunikacyjnego oraz wspieranie budowy podstawowej infrastruktury tam, gdzie jej brakowało. Równolegle trzeba było zarządzać zasobami częstotliwości radiowych i odpowiednio je przydzielać. W tym samym czasie regulacje rynku telewizyjnego i radiowego polegały na udzielaniu licencji na nadawanie ograniczonej, z powodów technicznych, liczby programów oraz kontrolowaniu, żeby niewłaściwe treści nie były nadawane w nieodpowiednim czasie lub w nieodpowiednich programach. W ostatnich latach jednak wszystko się odmieniło.

Publikacja: 17.03.2011 16:00

Anna Streżyńska: Jeden regulator dla mediów i telekomunikacji

Foto: ROL

Zakres regulacji w obu obszarach wprawdzie się nie zmienił, ale jednak tzw. kontent (treści), czyli to wszystko co było dotychczas domeną telewizyjną i radiową, przedostało się do telekomunikacji. Głównie do internetu, i to w wielu postaciach i na wiele sposobów.

Media poza zasięgiem KRRiT

Oznacza to, że regulator rynku mediów, który powinien zajmować się regulacją treści ma na ich całość bardzo mały wpływ, skoro obecnie w Polsce tylko ok. 20 proc. treści telewizyjnych jest odbierana za pomocą ogólnie dostępnej telewizji naziemnej, w całości regulowanej przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Natomiast regulator rynku telekomunikacyjnego, mimo że zarządza szeregiem nowych technologii, w żaden sposób nie wpływa na to, co za pomocą tych technologii odbierają użytkownicy końcowi.

Co gorsza, to co (i ile) odbierają użytkownicy w żadnym stopniu nie wpływa na sposób regulacji rynku telekomunikacyjnego i medialnego. A przecież to nie technologie powinny być na pierwszym miejscu, tylko co za pomocą tych technologii jest dostarczane do użytkowników, na różnego rodzaju urządzenia stacjonarne i mobilne: telewizory, komputery, telefonu komórkowe, tablety itp. Z dostarczaniem tych treści wiążą się dylematy, o których pisaliśmy na stronie internetowej Urzędu Komunikacji Elektronicznej, związane z zasadami finansowania potrzebnej do emitowania tych treści infrastruktury telekomunikacyjnej, a przede wszystkim nowoczesnych sieci transmisji danych.

Rynek się unifikuje

Rynkowe przyspieszenie i przemiany, o których jeszcze dwa lata temu dużo nie myśleliśmy, objawia się w szeregu konkretnych usług oferowanych już dziś na polskim rynku, wspieranych szybkim postępem technologicznym:

Do powyższych przemian należy także dodać trend konsolidacji, zarówno własnościowej, jak i usługowej pomiędzy operatorami telewizyjnymi i telekomunikacyjnymi.

Oba ciała regulujące powyższe rynki w Polsce podejmują dziś szereg decyzji, które od siebie wzajemnie zależą. Przykładowo: częstotliwości dla naziemnej telewizji cyfrowej przydziela UKE, natomiast uprawnienia, co do emitowanych treści określa KRRiT. Treści, które nie dostaną licencji od KRRiT, mogą z powodzeniem być nadawane w internecie. Co więcej, w zasadzie każdy okazjonalnie lub stale może być „nadawcą” w internecie, oferując też swoim słuchaczom kanał zwrotny i interaktywność. Dodatkowo należy zauważyć, że już dziś na rynku polskim jest dostępnych szereg różnego rodzaju treści i programów, które są nadawane spoza granic Polski. Można w pewnym sensie powiedzieć, że wobec przedłużającego się niedostosowania prawa medialnego do potrzeb, niektóre media robią władzom grzeczność, rejestrując w Polsce swoją działalność.

Co, czy i jak regulować

Obowiązujące obecnie prawo medialne obejmuje media analogowe i cyfrowe, naziemne i satelitarne, stacjonarne i ruchome, jak również telewizje kablowe i telewizję IP (po łączach transmisji danych np. operatorów telekomunikacyjnych, jak również w publicznym internecie), programy i usługi multimedialne. Przy tej mnogości brak jest dbałości o równoprawność między poszczególnymi platformami, o jasne sprecyzowanie pojęcia „powszechności rozpowszechniania”, które decyduje o tej równoprawności, korelacje z telekomunikacją, czy o przejrzystą informację, jakie publiczne wartości chcą chronić regulacje.

Dodatkowym, ale wcale nie najmniej ważnym zagadnieniem, jest relacja między konkurencją w infrastrukturze, konkurencją nadawców a konkurencją w treściach, które to zagadnienie zdominowało na pewien czas dyskusję o sposobie cyfryzacji mediów. Z zagadnieniem tym wiążą się bardzo istotne dla różnych technologicznych sposobów dostarczania mediów zagadnienia tzw. must offer i must carry.

I na koniec to wszystko zmierza do odpowiedzi na pytanie o granice i sposób regulacji: ile powinno być swobody w dostępie do rynku, w jakim stopniu o dostępie do rynku powinien decydować regulator, a w jakim właściciel infrastruktury? Jak pogodzić regulacje z wyborami biznesowymi? Czy i jakie treści powinny być oferowane co najmniej przez misyjne media publiczne, jeśli nie przez innych polskich nadawców? Czy regulacja powinna następować już na poziomie udzielania koncesji na nadawanie? Czy wystarczy, że jest jasno ujęta w ustawie, i że się ją egzekwuje?

Efektywniejszy urząd

Odpowiedzi na powyższe zagadnienia są co najmniej utrudnione z powodu duopolu instytucji i systemów regulacyjnych, z których jeden był szyty w latach 90-tych dla analogowego nadawania naziemnego. Z tego powodu czas najwyższy podjąć ponownie w Polsce dyskusję nad możliwościami połączenia ciał regulujących rynek komunikacji elektronicznej oraz rynek treści telewizyjnych i radiowych. Taki organ nie tylko mógłby poprzez synergie działania zaoszczędzić szereg wydatków budżetowych, ale przede wszystkim mógłby być skuteczny i efektywny w całym zakresie regulacji rynków telekomunikacyjnych i medialnych. Objąłby swoim działaniem zarówno infrastrukturę, jak i treści udostępniane w mediach elektronicznych, szczególnie w związku z nową dyrektywą audiowizualną, która jest w toku implementacji do polskiego prawa. Można mieć nadzieję, że stosowane przez jednolity system instytucjonalny – do tej pory przestarzałe – regulacje zostałyby zastąpione przez regulacje odpowiednie zarówno do zmieniającej się technologii, jak i do zdefiniowanych wartości dotyczących treści. W szczególności co wspierania polskiej tożsamości kulturowej, co w pluralistycznym świecie mediów nie dzieje się już samo, tylko musi być przedmiotem celowej i świadomej polityki, wyławiającej ze zgiełku medialnego to, co stanowi o naszej zbiorowej identyfikacji.

Połączenie organów regulacyjnych pozwoliłoby także na efektywne wykorzystanie zarówno deficytowych częstotliwości radiowych, jak i infrastruktury telekomunikacyjnej, ponieważ w ramach jednego organu te dwa sektory nie rywalizowałyby, np. o spektrum radiowe, tylko by się uzupełniały. Takie modele funkcjonowania regulatorów występują w najlepiej rozwiniętych pod względem telekomunikacyjnym i medialnym krajach takich jak: Japonia, Korea Południowa, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, Włochy, czy Szwajcaria. Coraz więcej krajów pracuje nad połączeniem organów komunikacji elektronicznej, i nie jest to przypadek, ani jedynie chęć poczynienia oszczędność budżetowych.

Naturalną koleją rzeczy, takie zmiany w Polsce nie wydarzą się z dnia na dzień. Osobiście podnoszę ten temat od ośmiu lat. Sam UKE także prowadził stosowne analizy prawne. Także w ramach prac KRRiT przed 2005 r. zagadnienia te zostały dość dokładnie opracowane. Dziś to już bardzo spóźniony moment na podjęcie dyskusji, jednak to ostatni moment, żeby przestać patrzeć na te dwa rynki z perspektywy krótkoterminowych celów politycznych, a popatrzeć na korzyści, jakie może osiągnąć dzięki takiemu rozwiązaniu zintegrowany rynek komunikacji elektronicznej, polska gospodarka i użytkownicy końcowi.

[śródtytuły od redakcji rpkom.pl]

Urzędująca Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Formalnie powołana na stanowisko w maju 2006 r. chociaż obowiązki pełniła od stycznia. Przedtem przez dwa miesiące była podsekretarzem w Ministerstwie Transportu i Budownictwa. Dla pracy w administracji publicznej porzuciła praktykę prawną – reprezentowała alternatywnych operatorów telekomunikacyjnych.

Za rządów Jerzego Buzka pełniła (1998-2001) funkcję dyrektora departamentu w Ministerstwie Łączności. Przedtem (1995-1997) pracowała w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Anna Streżyńska ukończyła prawo na Uniwersytecie Warszawskim ze specjalizacją prawo telekomunikacyjne i mediów oraz prawo ochrony konkurencji i konsumenta.

Zakres regulacji w obu obszarach wprawdzie się nie zmienił, ale jednak tzw. kontent (treści), czyli to wszystko co było dotychczas domeną telewizyjną i radiową, przedostało się do telekomunikacji. Głównie do internetu, i to w wielu postaciach i na wiele sposobów.

Media poza zasięgiem KRRiT

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Telekomunikacja
Do których sieci komórkowych przenoszą się Polacy? Zwycięzca jest jeden
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Telekomunikacja
Rusza nowa aukcja 5G. Państwo chce od operatorów astronomiczną kwotę
Telekomunikacja
Uwaga na nowe pułapki w roamingu. Jak za granicą łączyć się taniej lub za darmo
Telekomunikacja
Gigant ogłasza przełom w łączności. To zupełnie nowa jakość
Telekomunikacja
To ma być przełom w tworzeniu ultraszybkiego internetu 6G. Znika wielka przeszkoda