I na koniec to wszystko zmierza do odpowiedzi na pytanie o granice i sposób regulacji: ile powinno być swobody w dostępie do rynku, w jakim stopniu o dostępie do rynku powinien decydować regulator, a w jakim właściciel infrastruktury? Jak pogodzić regulacje z wyborami biznesowymi? Czy i jakie treści powinny być oferowane co najmniej przez misyjne media publiczne, jeśli nie przez innych polskich nadawców? Czy regulacja powinna następować już na poziomie udzielania koncesji na nadawanie? Czy wystarczy, że jest jasno ujęta w ustawie, i że się ją egzekwuje?
Efektywniejszy urząd
Odpowiedzi na powyższe zagadnienia są co najmniej utrudnione z powodu duopolu instytucji i systemów regulacyjnych, z których jeden był szyty w latach 90-tych dla analogowego nadawania naziemnego. Z tego powodu czas najwyższy podjąć ponownie w Polsce dyskusję nad możliwościami połączenia ciał regulujących rynek komunikacji elektronicznej oraz rynek treści telewizyjnych i radiowych. Taki organ nie tylko mógłby poprzez synergie działania zaoszczędzić szereg wydatków budżetowych, ale przede wszystkim mógłby być skuteczny i efektywny w całym zakresie regulacji rynków telekomunikacyjnych i medialnych. Objąłby swoim działaniem zarówno infrastrukturę, jak i treści udostępniane w mediach elektronicznych, szczególnie w związku z nową dyrektywą audiowizualną, która jest w toku implementacji do polskiego prawa. Można mieć nadzieję, że stosowane przez jednolity system instytucjonalny – do tej pory przestarzałe – regulacje zostałyby zastąpione przez regulacje odpowiednie zarówno do zmieniającej się technologii, jak i do zdefiniowanych wartości dotyczących treści. W szczególności co wspierania polskiej tożsamości kulturowej, co w pluralistycznym świecie mediów nie dzieje się już samo, tylko musi być przedmiotem celowej i świadomej polityki, wyławiającej ze zgiełku medialnego to, co stanowi o naszej zbiorowej identyfikacji.
Połączenie organów regulacyjnych pozwoliłoby także na efektywne wykorzystanie zarówno deficytowych częstotliwości radiowych, jak i infrastruktury telekomunikacyjnej, ponieważ w ramach jednego organu te dwa sektory nie rywalizowałyby, np. o spektrum radiowe, tylko by się uzupełniały. Takie modele funkcjonowania regulatorów występują w najlepiej rozwiniętych pod względem telekomunikacyjnym i medialnym krajach takich jak: Japonia, Korea Południowa, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, Włochy, czy Szwajcaria. Coraz więcej krajów pracuje nad połączeniem organów komunikacji elektronicznej, i nie jest to przypadek, ani jedynie chęć poczynienia oszczędność budżetowych.
Naturalną koleją rzeczy, takie zmiany w Polsce nie wydarzą się z dnia na dzień. Osobiście podnoszę ten temat od ośmiu lat. Sam UKE także prowadził stosowne analizy prawne. Także w ramach prac KRRiT przed 2005 r. zagadnienia te zostały dość dokładnie opracowane. Dziś to już bardzo spóźniony moment na podjęcie dyskusji, jednak to ostatni moment, żeby przestać patrzeć na te dwa rynki z perspektywy krótkoterminowych celów politycznych, a popatrzeć na korzyści, jakie może osiągnąć dzięki takiemu rozwiązaniu zintegrowany rynek komunikacji elektronicznej, polska gospodarka i użytkownicy końcowi.
[śródtytuły od redakcji rpkom.pl]