
Otóż wierzę, że dzięki takim cywilizacyjnym postępom, jak przyjmowanie deklaracji rocznych bez papieru i podpisu elektronicznego cyfryzujemy, cywilizujemy i popychamy do przodu nasz kraj szybciej niż budują sieć n-tej np. 8 generacji, lub podciągając światłowody pod strzechy ścian wschodnich, zachodnich, podgórza Tatr, czy plaż Bałtyku.
Nie wiem, kto tego dokonał. Nie wiem, jak przekonał decydentów, twardogłowych oponentów, prawników, informatyków, mędrców, (być może ten Ktoś złamał prawo – aż strach pomyśleć, czy prawo na to pozwala). Ale przekonał wszystkich, że można złożyć deklarację podatkową za pośrednictwem sieci internet, bez podpisu, bez papieru, bez niczego. Po prostu można.
Pomyślcie, ile ludzi po drodze Ktosia powiedziało Mu/Jej: „nie da się”, „to jest niezgodne z prawem”, „to jest niebezpieczne” „nasz system informatyczny tego nie wytrzyma, a nowy będzie w 2045 r. kiedy CBA rozwiąże ostatnią aferę korupcyjną w świecie IT a potem rozwiąże sama siebie”. Ten tajemniczy Ktoś jest naszym narodowym cyfryzatorem.
Ale to nie koniec. Ten Ktoś po pierwszym cywilizacyjnym sukcesie nie poprzestał, nie spoczął na plaży przy różowych drinkach z parasolką. Znowu dokonał zmian. Od 2013 r. zmiany w podatku VAT. Czy wiecie, że przedsiębiorcy oczom i uszom nie wierzą, w to co się zmieniło? Mówią: „uszczypnijcie. To podpucha. To nie może być prawda, że fakturę VAT – ten straszny dokument, przez który nie jeden przedsiębiorca nie mógł zasnąć lub budził się o 6.05 przez dzwonek ludzi w kominiarkach – dziś można wysłać mailem, a nawet nie trzeba go wysyłać, bo można go udostępnić online (nie mam polskiego słowa) odbiorcy w swoim systemie?”