Wszystko, co ma się zdarzyć, potrzebuje celu

Polskie górnictwo nie ma skąd czerpać wzorców, bo osiągnęło najwyższą klasę w postępie technologicznym. Brakuje jednak wizji i odpowiedzialnych za nią ludzi w branży. Na szczęście górnik to dzisiaj człowiek wszechstronnie wykształcony, który powinien bez problemu znaleźć pracę w innej branży.

Publikacja: 02.10.2017 20:47

Zdaniem dyskutantów aby przyspieszyć zmiany w polskim górnictwie czy energetyce, potrzebna jest spój

Zdaniem dyskutantów aby przyspieszyć zmiany w polskim górnictwie czy energetyce, potrzebna jest spójna wizja rozwoju tych branż i gwarancja stabilności otoczenia prawnego

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

Polityka energetyczna powinna w końcu określić, czy chce węgla czy nie, bo to nie górnik go potrzebuje. Czwarta rewolucja przemysłowa bez stabilnego otoczenia prawnego i strategii długoterminowej, nie tylko w górnictwie, będzie problematyczna do zrealizowania – takie wnioski płyną z panelu „Przeskoczyć w czwartą rewolucję przemysłową – wdrażanie innowacyjnych rozwiązań w polskich firmach” zorganizowanego przez „Rzeczpospolitą” w ramach konferencji Przemysł 4.0 w Katowicach.

Polska w czołówce

Jerzy Markowski, prezes Silesian Coal SA, przypomniał, że kiedy zaczynał pracę w 1968 r., jedną ścianę w kopalni węgla kamiennego obsługiwało 300 ludzi i wydobywało w szczycie 700 ton na dobę. W 1995 r. już tylko 20 ludzi potrafiło wydobyć 20 tys. ton na dobę. – To jest przepaść, którą pokonało polskie górnictwo – mówił. Kiedy na jednej zmianie pracowało 100 osób, wśród nich było 90 górników, jeden ślusarz, jeden elektryk i dwóch wielozawodowych. – Dziś na ścianie jest 15 ludzi, z tego dwóch górników, dwóch automatyków, dwóch elektroników i trzech hydraulików. To jest przemiana – stwierdził.

Markowski przyznał, że jesteśmy w bardzo zaawansowanym etapie potężnych zmian technologicznych, które się dokonały w polskim górnictwie. Pozostają jednak obszary, które trzeba umieć bardziej unowocześnić. Do nich należy przede wszystkim transport. Podkreślił, że problemem polskiego górnictwa w zakresie dążenia do nowoczesności jest niezdolność zarządzających do wyznaczenia celów.

Zaznaczył, że dzisiaj nie ma wzorców nowoczesnego górnictwa w Europie. – Bo najnowocześniejszym górnictwem węglowym w Europie jest polskie – ocenił Markowski. – Dziś już nie ma nowocześniejszych kopalń od tych, które mamy w kraju, o wyższym niż nasze poziomie zabezpieczeń przed zagrożeniami naturalnymi, więc nie ma kogo ścigać – dodał. To, czego natomiast brakuje, to stabilna polityka wobec sektora.

Górnik bez kilofa

Dr hab. inż. Zbigniew Niedbalski, prodziekan ds. kształcenia z wydziału górnictwa i geoinżynierii AGH, potwierdził, że współczesny górnik musi mieć wiele umiejętności. Na Wydziale Górniczym kształceni są głównie technologowie, którzy pracują bezpośrednio na ścianie, projektują procesy i zabezpieczenia.

– Całkiem niedawno mogliśmy obserwować to, co firmy proponują na targach górniczych. To absolutnie przemysł 4.0, nowoczesność i informatyzacja. Także nasi studenci przyjeżdżają na takie targi i patrzą na to, w jakim środowisku będą funkcjonować – mówił Niedbalski. Mimo to ciągle słyszy się, że górnictwo węgla kamiennego jest niedoinwestowane, a wydajność – niewystarczająca.

Markowski tłumaczył, że górnictwo miedzi ma jedną ważną przewagę nad górnictwem węgla. Ma stabilnie dobrą sytuację ekonomiczną. – Oni po prostu mają pieniądze. Wahania cen miedzi są mniejsze i nie dotykają bieżącego zarządzania oraz planów inwestycyjnych kopalń miedzi. Górnictwo jest bardzo czułe na wszystkiego rodzaju wahania – mówił. Przyznał, że niestety branża jest bardzo upolityczniona. – Konsekwencje są niepokojące – w górnictwie można mieć 1000 genialnych pomysłów, rekomendowanych przez najmądrzejszych ludzi z największych uczelni, a przyjdzie emerytowany związkowiec i się nie zgodzi na proponowane rozwiązania, bo nie. I to on niestety zwycięża.

Niedbalski ocenił, że sytuacja ekonomiczna górnictwa raz jest lepsza, raz gorsza, ale efekty dobrych okresów koniunktury nie są dobrze wykorzystywane. – Pięć lat temu ceny węgla były fantastyczne. Ten czas trzeba było wykorzystywać na unowocześnienie samego modelu działania kopalń, by były w stanie bardziej efektywnie wydobywać węgiel – mówił. Niestety, pieniądze poszły tylko na zakup nowych maszyn i urządzeń. – Niby kierunek słuszny, ale to jest mniej więcej tak, jakbym się uparł na zakup ferrari i próbował nim jeździć po lesie. Nie pojeżdżę, bo nie ma drogi. Tak z kombajnem za 4 mln euro, który w ścianie, która ma 1,1 m wysokości, kroi 20 proc. kamienia, ma wybieg krótki, przenośniki zatkane, odstawę za krótką, temperaturę za wysoką, metanu za dużo, bo tego wszystkiego inni nie rozwiązali – tłumaczył.

To pokazuje, że górnictwo jest przemysłem niezwykle skomplikowanym technologicznie i czwartą rewolucję przemysłową trzeba wprowadzać tu z głową.

Kopać czy nie kopać?

Markowski podkreślił również, że trzeba w końcu strategicznie rozstrzygnąć, czy my tego węgla chcemy czy nie i czy ten węgiel w ogóle ma miejsce w polskiej polityce energetycznej.

– Przecież to nie górnicy go potrzebują. To Polska potrzebuje tego węgla. Dlatego w końcu trzeba wyznaczyć strategiczny cel dla węgla w naszej gospodarce – mówił.

Przypomniał, że w innych państwach polityka energetyczna jest rozpisana na najbliższe 30 lat, a w USA nawet na 100 lat. – Ona nie jest tak jak w Polsce, instrukcją obsługi żelazka, tylko definicją celów strategicznych – zaznaczył.

Przyznał, że kwestia stabilnej perspektywy jest tu kluczowa. – Tak jak w kabarecie Olgi Lipińskiej, gdzie pianista stale pytał „mam grać czy nie mam grać?”. Powiedzmy tym górnikom, że mają wydobyć 50, 70 czy 80 mln ton węgla, bo tyle jest potrzeba – mówił Markowski.

– Niezbędna jest perspektywa, która będzie wyznaczała parametry dostępności surowca energetycznego w pewnych okresach, zgodną z polityką państwa. One niestety są dzisiaj wypadkową polityki inwestycyjnej poszczególnych przedsiębiorstw, a nigdy nie są wypadkową świadomej polityki państwa – dodał.

Bezpieczeństwo kluczowe

Szymon Kobiałka, menedżer ds. rozwoju współpracy z przemysłem TUW Polski Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych, zaznaczył, że bardzo ważne są także nakłady związane z podnoszeniem bezpieczeństwa.

– Niestety, jest bardzo wiele firm, nie tylko w branży górniczej, gdzie na poziomie zarządczym nie ma osoby, która ma świadomość konieczności takich działań, dlatego traktują te nakłady jako koszty. A te nakłady nie są kosztem, tylko inwestycją w bezpieczeństwo – tłumaczył.

Wyjaśnił, że w bardzo wielu firmach w USA często jest tak, iż dyrektor odpowiedzialny za bezpieczeństwo procesu jest w zarządzie spółki. Jego decyzje i świadomość poziomu bezpieczeństwa mają wpływ na to, jakie decyzje strategiczne będą podejmowane w przedsiębiorstwie.

– Jeżeli takiego wsparcia nie ma, to zawsze będzie problem. I kiedy jakiś kierownik ds. bezpieczeństwa powie „potrzebuję 800 tys. zł, aby zainstalować system, który da nam gwarancję bezpieczeństwa pożarowego, wybuchowego itd.”, to zarząd powie: „ale tego nie było w budżecie, więc nie mamy o czym rozmawiać”. Naszym zadaniem, zanim jeszcze podejmiemy działania techniczne, jest rozmowa z zarządem i przekonanie go, dlaczego to jest ważne, dlaczego trzeba zainwestować w bezpieczeństwo, żeby później mieć z tego realne profity – tłumaczył Kobiałka.

Paneliści wyobrazili sobie zupełnie autonomiczne i bezobsługowe kopalnie przyszłości. Np. ściany mogą być bezobsługowe i to już się dzieje. Operator może siedzieć na powierzchni i sterować całym systemem. Aczkolwiek gdzieś na dole musi być też osoba, która będzie monitorowała i sprawdzała procesy wydobywcze, bo nie da się wszystkiego przewidzieć.

– Działając w obszarze oceny ryzyka, zawsze rozgraniczamy trzy etapy – predykcji, prewencji i reakcji w momencie, gdy coś się wydarzy. Pytanie, jak ta autonomia powinna funkcjonować. Jeżeli mówimy o kwestii prewencyjnej czy predykcyjnej, jak najbardziej. Jednak w obszarach wymagających decyzyjności, na linii produkcyjnej czy np. w kwestiach związanych z zarządzaniem i logistyką powinien być element ludzki. Człowiek powinien mieć nad tym kontrolę – tłumaczył Kobiałka.

Maciej Wódz, kierownik działu produktowego NASK SA, przyznał, że do pewnego momentu można wdrażać daleko idącą automatyzację, ale potem musi być czynnik ludzki. – System może wskazać na ewentualne zagrożenie, potem analizuje to człowiek. Tylko człowiek może ocenić, czy coś jest groźne – stwierdził.

Biznes Ludzie Startupy
Polska firma wprowadza nowatorski benefit dla pracowników. Specjalne karty
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes Ludzie Startupy
Polski latający skuter zamierza podbić świat. Ma być „dla każdego"
Biznes Ludzie Startupy
Polska akwizycja w Finlandii. Start-up z miliarderem na pokładzie zaczyna ekspansję
Biznes Ludzie Startupy
Bot wystawi fakturę. Wystarczy go o to poprosić
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes Ludzie Startupy
Ten wynalazek ma ratować włosy. Zdobył Nagrodę Jamesa Dysona