Sikora zatrudnił się wtedy w firmie Asperity (obecnie Reward Gateway) i zbudował od zera system nagradzania kupujących. Kiedy zaczynał w 2009 r., serwis nie miał ani jednej transakcji. – Kiedy dwa lata później odchodziłem, podpisywałem czeki na miliony funtów miesięcznie z cashbacku i otwierałem kolejne oddziały firmy na świecie – wspomina.
Wtedy też był już udziałowcem i doradcą zarządu. W międzyczasie skończył studia i zdecydował o powrocie do Polski. To tu rozkręca własny startup Planet Plus.
Niełatwe początki
– Model zwrotu gotówki za zakupy zafascynował mnie do tego stopnia, że chciałem przenieść go do Polski. Siostrzaną platformę, którą chciałem uruchomić po powrocie do kraju, kodowałem w londyńskim metrze w drodze do i z pracy. Trwało to sześć miesięcy i byłem pewien, że skoro udało mi się wdrożyć cashback w pięciu krajach na świecie, w Polsce też odniosę sukces – wspomina Jan Sikora.
Ale w kraju trafił na ścianę. – Nikt nie potraktował mojego projektu poważnie. Cashback funkcjonował w świadomości Polaków jako wypłata środków z terminala płatniczego. Poza tym ja miałem 25 lat, a osób w takim wieku nikt nie traktuje poważnie – tłumaczy.
Za Planet Plus nie stał żaden inwestor ani anioł biznesu, który potwierdziłby wartość pomysłu. Sikora wszystko budował sam. Pierwszy produkt nazywał się Moje Profity. Był to portal stworzony i obrandowany pod potencjalnego klienta – firmę, która może wykupić usługę i wdrożyć ją jako program lojalnościowy dla swoich pracowników. Ale rozmowy z firmami były trudne. Rozwiązanie udało się sprzedać do kilku korporacji.