Choć zdaniem OVUM to wielka technologiczna piątka, do której należy Netflix, będzie dominować w nadchodzących latach wśród platform wideo na życzenie (VoD), a nie hollywoodzkie studia filmowe, to pierwsze wyniki serwisu Disney+ wskazują, że technogigantom nie musi być łatwo.
10 mln w 24 godziny
Pierwszy dzień działania Disney+ przyniósł The Walt Disney Company 10 mln zapisów do serwisu. Firma poinformowała o tym dzień późnej, zaznaczając, że to jednorazowy komunikat i kolejny raz podzieli się statystykami dopiero publikując sprawozdanie kwartalne. Nie ujawniła też, jaka część z 10 mln to użytkownicy, którzy korzystają z darmowego okresu, a jaka już wykupiła dostęp na miesiąc lub dłużej. Dlatego trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy ten wynik przebija czy odbiega od wstępnych założeń menedżerów Disneya. Zakładali oni, że do końca 2024 r. zdobędzie 60–90 mln użytkowników.
CZYTAJ TAKŻE: Wojna internetowych telewizji. Po Apple TV Plus rusza Disney Plus
Wynik nowego projektu hollywoodzkiej grupy nie powinien dziwić. Z jednej strony to potężna biblioteka lubianych filmów, z drugiej – gigantyczna machina marketingowa, z zapleczem w postaci parków rozrywki. Tuż przed premierą firma zawarła umowę z amerykańskim operatorem telekomunikacyjnym Verizon, którego abonenci mogą korzystać Disney+ za darmo przez rok. Standardowo dostęp do Disney+przez miesiąc to koszt niecałych 7 dol. (około 27 zł), chyba że ktoś zdecyduje się na pakiet z Hulu.com i serwisem sportowym ESPN+ (wówczas wszystkie kosztują niecałe 13 dol.).
Mimo tych wszystkich narzędzi, napędzających sprzedaż Disney+, część analityków w swoich komentarzach wyrażała pozytywne zaskoczenie liczbą użytkowników tuż po premierze, a byli i tacy, którzy podnieśli wycenę akcji The Walt Disney Company.