Chińczycy pobijają europejski rynek na coraz to owych polach. AliExpress w wielu krajach jest już jedną z najpopularniejszych internetowych platform, a firma wchodzi także do handlu tradycyjnego. Latem ruszył pierwszy europejski salon AliExpress w Madrycie, na 740 mkw. klienci mogą oglądać ponad 1 tys. produktów ponad 60 marek.
Na tym apetyty koncernu się nie kończą. – Otworzymy w Europie kolejny salon, ale nie mogę jeszcze podać w jakiej lokalizacji – mówi „Rzeczpospolitej” Cheer Zhang, general manager ds. operacyjnych w AliExpress. – Oczywiście to dla nas tylko dodatkowa działalność, nie staniemy się firmą handlu tradycyjnego tyko nadal rozwijamy się głównie online – dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: Szef AliExpress: Dzięki blogerom będziemy Polakom kojarzyć się z modą
Klienci w salonie towary tyko oglądają, zamówienia nadal składane są online. Jednak możliwość obejrzenia produktu na własne oczy, zanim złoży się zamówienie i zdecyduje nawet na kilka tygodni oczekiwania na przesyłkę, to ogromne ułatwienie i szansa na przekonanie wielu wciąż ostrożnie podchodzących do tej opcji.
Gdzie na zakupy?
Po Hiszpanii inne ważne dla AliExpress rynki to Polska czy Rosja, zatem prawdopodobnie tam firma zdecyduje się na kolejne projekty. – A w ramach AliExpress mamy także projekt promowania chińskich marek, chcemy im w tym pomóc – dodaje Cheer Zhang.