Z najnowszych badań, które miało ustalić wpływ Covid-19 na sytuację firm z branży e-commerce w 23 biedniejszych krajach świata (głównie w Azji i Afryce), wynika, że boomu na zakupy online pandemia nie wywołała. Pod drugiej stronie bieguna niż Polska znalazły się m.in. Kambodża, Madagaskar, Tunezja, Uganda, Nepal, Zambia, Rwanda, Senegal, czy Bangladesz.
58 proc. firm w krajach objętych badaniem, które sprzedają swoje produkty lub usługi online, odnotowało spadek przychodów. Mimo rosnącego zainteresowania zakupami w sieci, większość firm zgłosiła problem z dostosowaniem się do bieżących realiów i skalowaniem swojej działalności online. Trzy na cztery firmy zauważyły także, że od momentu wybuchu pandemii wzrosły ich koszty operacyjne, a 44 proc. planuje redukcję zatrudnienia.
CZYTAJ TAKŻE: Giganci e-handlu chcą wiązać abonamentem. Czy warto?
– Dla każdej firmy równie niebezpieczny, jak brak popytu na dostarczane produkty czy usługi, może być nagły wzrost zainteresowania ofertą – komentuje Bartosz Ferenc, założyciel Centeo, agencji specjalizującej się w optymalizacji e-sprzedaży. – Gdy firmy nie są w stanie podołać rosnącej liczbie zamówień, realizacja zleceń ulega opóźnieniu, a to powoduje niezadowolenie klientów. Ci odwołują swoje zamówienia, rozpowszechniając niepochlebne opinie o firmie, która w efekcie traci klientów. Negatywne efekty widać od razu – spadają dochody i utrzymanie się na rynku z dnia na dzień staje się trudniejsze – tłumaczy.
Inną przyczyną takiego stanu rzeczy może być fakt, że w związku z rosnącymi problemami logistycznymi, sklepy wygaszają popyt przez podnoszenie cen. Według Ferenca możliwy jest również trzeci scenariusz, w którym sklepy internetowe – chcąc podołać rosnącemu popytowi i lepiej odpowiedzieć na potrzeby rynku – zaczynają inwestować, lecz nie są to inwestycje wynikające z przemyślanej strategii opartej o doświadczenie.