O ile w latach poprzednich dopiero pod koniec listopada mieliśmy początek sezonu promocji, czyli Black Friday, to już od pierwszych dni miesiąca widać to hasło w reklamach. Ceny na elektronikę są zazwyczaj obniżone o 10 lub kilkanaście procent, ale są także większe rabaty. W sklepie Media Markt można było kupić smartfon OPPO A91 za 899 zł czyli ponad 30 proc. taniej. Taki sam rabat był na oczyszczacz powietrza HB IRIS150 Aitfree. W RTV Euro AGD oraz Media Expert kilkusetzłotowe rabaty na smartfony, telewizory, laptopy pokazują, jak handlowcy walczą o klientów. W Euro można kupić zegarek sportowy Suunto 5 G1 ponad 30 proc. taniej, a aparat Olympus E-M10 Mark III ponad 20 proc. taniej. Promocji będzie przybywało.
Polacy lubią rabaty
– Według Deloitte, w 2019 r. średnia obniżka cen wynosiła 4 proc. Biorąc pod uwagę ograniczenia w handlu tradycyjnym, możemy przypuszczać, że teraz również nie doświadczymy dużych upustów, a Black Friday może stać się okazją do nadrabiania strat przez sprzedawców – mówi Łukasz Sztuczyński, szef działu SHOP+ w Mindshare Polska.
– Polski Black Friday jest raczej sprytnym zabiegiem niż festiwalem zakupowym podobnym do pierwowzoru z USA – dodaje. Jego zadaniem jest stworzenie wrażenia ograniczonej dostępności okazji do nabycia produktów, co skłania konsumentów do szybszego podejmowania decyzji.
Według sondażu UCE Research i SYNO Poland dla sklepu Złote Wyprzedaże tylko 21 proc. Polaków nie planuje w tym roku zakupów w Black Friday. Tyle samo osób nie wie, ile pieniędzy może wydać.
CZYTAJ TAKŻE: Gigant handlu rzuca wyzwanie Amazonowi. To już wojna cenowa