W zeszłym miesiącu anonimowy kupiec wylicytował na aukcji grę „The Legend of Zelda” za 870 tys. dol. Zaledwie dwa dni później rekord został pobity przez kolejnego tajemniczego nabywcę, który za „Super Mario 64” zapłacił aż 1,56 mln dol. Jak podaje Heritage Auction, za tę zawrotną sumę kolekcjoner otrzymał oryginalnie zapakowany 25-letni, świetnie zachowany egzemplarz hitu na konsole Nintendo. Warto wspomnieć, że w 1996 r. za ten tytuł fani cyfrowej rozrywki płacili około 60 dol.

CZYTAJ TAKŻE: Wielkie powroty gadżetów. Jak zarabia się na nostalgii

W licytacji udział wzięło 13 anonimowych uczestników, którzy – podobnie jak w przypadku aukcji malarstwa czy starych samochodów – są w stanie wydać krocie, by wejść w posiadanie upragnionego obiektu. Ten ma stanowić element drogocennej kolekcji lub być po prostu świetną inwestycją. Teraz do tego grona przedmiotów dołączają stare gry wideo. I to z impetem, jaki zaskoczył nawet organizatorów takich aukcji. – W najśmielszych snach nie spodziewałam się, że może zostać wylicytowana taka cena – przyznała na łamach „New York Timesa” Valarie McLeckie, dyrektorka w Heritage Auctions.

Ekspertów nie dziwi rosnące zainteresowanie tzw. gamingiem retro. Chris Kohler, historyk gier i redaktor serwisu Digital Eclipse, wskazuje, że wielu kolekcjonerów przerzuciło się na gry z komiksów i monet. A 2021 r. pod tym względem jest wyjątkowy. Wspomniana gra „The Legend of Zelda” z 1987 r. pobiła na krótko rekord aukcyjny innego tytułu – „Super Mario Bros.”. W kwietniu wylicytowano tę grę, która została pierwotnie – w 1986 r. – kupiona jako prezent na Boże Narodzenie (ale zapomniana przeleżała w szufladzie biurka), za 660 tys. dol. W 2021 r. wylicytowano ponadto rzadki kartridż „Nintendo World Championship” (tak nazywa się pudełko z grą wkładane do konsoli) za 180 tys. dol. A dotychczas kolekcjonerzy za stare kopie gier wykładali już pokaźne sumy – przykładem mogą być „Final Fantasy” (sprzedane za 204 tys. dol.), „Mike Tyson’s Punch Out!” (84 tys. dol.) czy „Tengen Tetris” (33,6 tys. dol.). A na tym nie koniec – majętni fani kupują bowiem nie tylko gry, ale również tzw. skórki czy karty Pokemonów z gier (za jedną z postaci ktoś wyłożył w br. aż 360 tys. dol.).