To nie jest typowy catering czy popularny tzw. Pan Kanapka, ani nawet konkurencja dla Pyszne.pl – startup SmartLunch (co można tłumaczyć jako sprytny obiad) ma zbliżony pomysł na biznes, ale zagospodarował niszę, którą rywalom ciężko sprawnie zagospodarować. Chodzi o jednoczesne nakarmienie – w jednym miejscu i o jednej porze – setek osób. Im się to jednak udało. Spółka Mateusza Tałpasza jest wśród liderów rodzimego rynku dostaw jedzenia (tzw. food delivery), ale w kanale B2B.
Startup organizuje posiłki dla pracowników, ale z dofinansowaniem pracodawcy. Firma stworzyła platformę, dzięki której pracownicy mogą każdego dnia zamawiać wybrane dania, dostarczane prosto do ich miejsca pracy. Jak tłumaczą w SmartLunch, taka forma benefitu wspiera pracodawców w dbaniu o dobrostan pracowników.
Startup współpracuje z lokalami gastronomicznymi w okolicach danej fabryki, oferując dania dostarczane na umówioną godzinę. Kluczem jest, by było możliwie tanio, ale smacznie, zdrowo i o stałych porach. Chodzi bowiem o kondycję psychofizyczną i efektywność pracowników.
Obecnie z aplikacji SmartLunch korzysta ponad 70 tys. pracowników z ponad 470 firm. Przy jej pomocy dostarczono już ponad 13 mln posiłków. Startup obsługuje choćby liczne zakłady takich marek jak Atlas, Henkel, Geberit, Tymbark, czy centrum logistyczne BonPrix, ale z usług korzystają też korporacje (m.in. jedna z firm sektora bankowego, zatrudniająca 800 osób). Co ciekawe, choć SmartLunch karmi tysiące osób, nie jest firmą gastronomiczną. Nie ma na etacie kucharzy. Zatrudnia 70 osób, z czego 15 w zespole R&D (rozwijają oprogramowanie), a 20 skupia się na doskonalenie procesu „food B2B delivery”.
– Jesteśmy firmą IT, outsourcingiem w zakresie posiłków dla firm, a naszym głównym klientem są fabryki, które mają powyżej 200 pracowników w danej lokalizacji. To my organizujemy logistykę, zamawianie i rozliczanie posiłków – nawet kilkaset dziennie. Nasza platforma integruje się z systemami kadrowo-płacowymi pracodawcy i to ona rozlicza płatności – tłumaczy Tałpasz.