Dodawanie tzw. modowalności, czyli rozwijania treści oraz zasad przez społeczność graczy (np. możliwość tworzenia własnych map do gier), od dawna uważane jest za Świętego Graala branży gamingowej. Dotąd główną barierą dla takiej opcji był wysoki poziom kosztów wprowadzenia tego typu funkcjonalności po stronie twórców gier, a także niezbędna wiedza techniczna po stronie graczy. Tylko niektóre tytuły posiadały opcję modowalności, lecz tylko największe firmy dostarczały graczom wygodne i przyjazne narzędzia do wprowadzania zmian. W mniej dopracowanych produkcjach edycja map, postaci czy logicznych zasad rozgrywki wymagała od graczy zaawansowanej wiedzy technicznej i mnóstwa czasu. Teraz to się zmienia za sprawą polskiego start-upu.