Materiał powstał we współpracy z Xiaomi Polska

Xiaomi umacnia swoją pozycję w Europie. Jak wygląda państwa aktualny udział w rynku i kto jest waszym największym konkurentem?

Zgodnie z naszymi wynikami za trzeci kwartał posiadamy ponad 20-proc. udział w europejskim rynku smartfonów – mówimy tu o całej Europie pod względem wolumenowym. Jesteśmy obecni na wszystkich największych rynkach europejskich, a więc w Niemczech, we Francji, we Włoszech oraz w krajach Europy Centralnej, w tym także w Polsce. Działamy już w 26–27 państwach na Starym Kontynencie.

U naszych zachodnich sąsiadów, w Monachium, posiadacie centrum B+R. To ważny element w waszej europejskiej sieci?

To nasze jedyne międzynarodowe centrum badawczo-rozwojowe (B+R) w obszarze elektromobilności poza Chinami. Wybraliśmy Niemcy, bo jest to rynek o silnych tradycjach motoryzacyjnych i z dostępem do najlepszych specjalistów oraz inżynierów. Jesteśmy nowym graczem w tej branży, pierwszy samochód elektryczny wprowadziliśmy w marcu 2024 r., a mimo to dostarczyliśmy już na rynek ponad pół miliona aut. Zarówno sedan SU7, jak i SUV YU7 powstają we współpracy zespołów z Chin i Europy. To produkty tworzone w modelu międzynarodowej współinżynierii.

A dlaczego waszego centrum B+R nie ma w Polsce? Jak sądzę, posiadamy tu wszelkie kompetencje technologiczne.

Jako osoba kierująca polską spółką oczywiście byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby centrum B+R powstało w Polsce. Jednak decyzje w tym zakresie zapadają w globalnym dziale samochodowym i zależą od wielu czynników: dostępności ekspertów, jakości zaplecza, możliwości dalszego skalowania. Nie wykluczam, że w przyszłości pojawią się kolejne nasze centra w innych europejskich krajach. Warto jednocześnie dodać, że nie rozpoczęliśmy jeszcze globalnej sprzedaży aut. Dotychczasowy wolumen sprzedaży pochodzi niemal w całości z rynku chińskiego. Mimo to centrum w Niemczech już aktywnie współtworzy nasze produkty. Co jest istotne również pod kątem planowanego przez nas uruchomienia sprzedaży samochodów elektrycznych poza Chinami już w 2027 r.

A jak wygląda strategia Xiaomi wobec Polski?

Polska to dla nas bardzo ważny rynek. Chcemy być możliwie najbliżej lokalnych konsumentów, gdyż nasz rozwój to w ogromnym stopniu efekt ich zaufania. Oprócz smartfonów świetnie przyjmowane są małe artykuły gospodarstwa domowego (AGD), takie jak oczyszczacze powietrza, odkurzacze, a ostatnio również duże AGD. Oczywiście nie możemy także zapomnieć o urządzeniach typu wearables, po które konsumenci sięgają bardzo często.

O jakich dużych AGD dokładnie mówimy?

W tym roku wprowadziliśmy do sprzedaży w Polsce m.in. klimatyzatory, pralkosuszarkę i lodówkę. Polska była pierwszym krajem w regionie Europy Centralnej i krajów nordyckich, gdzie zaprezentowaliśmy pełną linię dużego AGD. To pokazuje, jak bardzo stawiamy na polskiego konsumenta.

Co zatem sprzedaje się najlepiej w naszym kraju?

Największy wolumen generuje średnia półka smartfonów, szczególnie seria REDMI Note, która jest co roku przez nas odświeżana i cieszy się ogromną popularnością. Bardzo mocno trzymają się także słuchawki TWS, roboty sprzątające oraz odkurzacze bezprzewodowe.

Skoro mówimy o samochodach oraz artykułach małego i dużego AGD do domu, to pomówmy o koncepcji „Human x Car x Home”. Co oznacza ona w praktyce?

Po uruchomieniu działu samochodowego Lei Jun zaproponował ideę jednego spójnego ekosystemu obejmującego smartfony, wearables, urządzenia domowe i samochody. Wszystkie te urządzenia działają na HyperOS – nowym, autorskim systemie operacyjnym Xiaomi. W praktyce oznacza to, że używając smartfona, można sterować samochodem, a z auta można obsługiwać urządzenia domowe. Całość działa płynnie, w jednym środowisku. To unikalna integracja, która ma poprawiać doświadczenie użytkownika.

Wracając do samych aut. Wielu ekspertów zwraca uwagę, że rynek aut elektrycznych w Polsce rozwija się wolno. Z czego to wynika?

Widzę, że od końca 2024 r. i na początku 2025 r. rynek zaczął przyspieszać. Po pierwsze, działa system dopłat, który zachęca konsumentów i firmy do zakupu pojazdów elektrycznych. Po drugie, rozwija się sieć ładowania. Po trzecie, przybywa marek, w tym chińskich, jak np. BYD, Geely i inne. A to zwiększa wybór dla konsumentów.

Oczywiście wyzwaniem pozostaje infrastruktura. Budowa stacji ładowania to nie tylko montaż słupka, ale także modernizacja całej sieci energetycznej. To proces wieloletni, co obserwujemy w wielu krajach, również w Chinach.

Jak ocenia pan mijający rok z punktu widzenia waszej działalności w Polsce?

To był bardzo dobry rok – zarówno pod względem wartości, jak i wolumenu sprzedaży. Rozszerzamy portfolio i kanały dystrybucji. Rynek jest stabilny i rośniemy na nim w sposób konsekwentny.

O jakim dokładnie tempie wzrostu mówimy?

Jest jeszcze za wcześnie, aby podać konkretne liczby. Zamknięcie roku dopiero przed nami.

A na co liczycie w przyszłym roku?

Wzrosną ceny niektórych komponentów do produkcji smartfonów, więc konkurencja będzie jeszcze bardziej intensywna. Polska jest jednak rynkiem przyzwyczajonym do silnej rywalizacji. Z kolei my jako trzeci największy producent smartfonów na świecie potrafimy optymalizować koszty, tak aby ich wzrost jak najmniej odbijał się na cenach dla konsumentów. Wierzymy więc w dalszy wzrost i umocnienie pozycji.

Materiał powstał we współpracy z Xiaomi Polska