Część amerykańskich redakcji już dostarcza w ten sposób na telefony czytelników personalizowane informacje. Nowa forma dystrybucji treści, np. w postaci powiadomienia o pracy ulubionego reportera albo relacji z wybranych wydarzeń, przyciągnęła uwagę „New York Timesa”.

CZYTAJ TAKŻE: UKE: Rzeź SMS-ów, ale eksplodował transfer danych

Jeszcze przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro dziennikarz sportowy Sam Manchester zaczął pisać do czytelników esemesy prosto z miejsca zdarzenia. Tzw. text message journalism był strzałem w dziesiątkę. Teraz pomysł podchwyciły media lokalne, np. Cleveland.com, który pisze esemesy do subskrybentów (abonament wynosi 4 dol.).

CZYTAJ TAKŻE: Pogłoski o śmierci SMS są mocno przesadzone

– Esemesy od dziennikarza mają charakter prywatnych wiadomości. To gwarancja, że subskrybenci dostaną je „na żywo” i bardziej ekskluzywnie, co sprzyja budowaniu lojalności – ocenia Maja Wiśniewska, menedżer w firmie SMSAPI.