Jako pierwszy wystartował Apple, który już w poniedziałek zaprezentował swoje gadżety. Podczas wirtualnej imprezy „Unleashed” pokazał nowego Macbooka Pro. I – abstrahując od zastosowanych w nim technologii – można powiedzieć, że oferta giganta będzie tylko dla najzamożniejszych. Wersji z ekranem 14 cali w podstawowej konfiguracji (procesor M1 Pro z 8 aktywnymi rdzeniami i 14-rdzeniowa grafika, a do tego 16 GB zunifikowanej pamięci operacyjnej oraz SSD 512 GB) to wydatek rzędu 10,8 tys. zł. Ale to dopiero wstęp do cenowego szaleństwa – sprzęt drożeje wraz z najdrobniejszą zmianą specyfikacji. Ekran 16,2 cala zaczyna się od 13,3 tys. zł. Model z 1-terabajtowym nośnikiem wyceniono na 14,3 tys. zł. Topowa konfiguracja MacBooka Pro 2021 kosztuje 31,3 tys. zł.
Czytaj więcej
Minął właśnie miesiąc od premiery najnowszego smartfona z logo nadgryzionego jabłka, a gros fanów marki wciąż nie może doczekać się wymarzonej słuchawki. Sprzętów brakuje.
Spiętrzenie premier nie jest przypadkowe – rusza właśnie najgorętszy okres w handlu (już w listopadzie Dzień Singla, Black Friday i Cyber Monday, a później Gwiazdka) i giganci rywalizują o uwagę konsumentów.
We wtorek na scenę wyjdą menedżerowie Google’a, aby pokazać światu kolejną odsłonę smartfona Pixel. Chodzi o modele 6 i 6 Pro, które mają otrzymać wieloletnie aktualizacje Androida (co w praktyce ma oznaczać, że będzie można z nich spokojnie korzystać co najmniej do 2026 r.). W środę przyjdzie czas na pokaz Samsunga. Show pod nazwą „Galaxy Unpacked” na razie okryty jest tajemnicą, ale eksperci spekulują, że zapewne koreański producent pokaże „spersonalizowane urządzenia”. Co to oznacza? Np. szerokie możliwości doboru koloru smartfonów z serii Galaxy (już w składanym telefonie Z Fold 2 Samsung oferował dobór własnego koloru zawiasu). Niewykluczone też, że premierę będzie miał Galaxy S21 FE (tańsza wersja flagowca).