1984 w 2020 roku. Rusza system totalnej kontroli miliarda ludzi

W 2020 roku ma zostać wdrożony w „dojrzałej” formie tzw. system zaufania społecznego, który pozwoli władzom na bezprecedensową kontrolę nad ponad miliardem ludzi oraz tysiącami spółek.

Publikacja: 27.12.2019 07:30

Prezydent Xi Jinping pozdrawia z ulicznego ekranu z okazji 70-lecia Chin Ludowych

Prezydent Xi Jinping pozdrawia z ulicznego ekranu z okazji 70-lecia Chin Ludowych

Foto: Bloomberg

Jeszcze pięć-sześć lat temu Chiny były zupełnie innym krajem niż obecnie. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że przez ten czas ich gospodarka się powiększyła, technologia rozwinęła, a na prowincji zbudowano kilka tuzinów nowych miast. Zaszły też tam ważne zmiany jeśli chodzi o system kontroli społecznej.

W 2013 r. jedna z moich koleżanek z Chin lekceważąco wypowiadała się o cenzorach mówiąc, że czyszczą oni krytyczne wobec władz komentarze na Weibo (chińskim serwisie podobnym do Twittera) jedynie przed świętami narodowymi, by pokazać, że coś robią. Obecnie cenzura jest bardziej szczelna i bardziej przewrażliwiona. Absurdalnym symbolem jej działań jest wycinanie z chińskiego internetu obrazków z Kubusiem Puchatkiem – traktowanych jako aluzja do wyglądu prezydenta Xi Jinpinga.

CZYTAJ TAKŻE: Twoja twarz brzmi znajomo, czyli blisko totalnej inwigilacji

Pamiętam jak sześć lat temu wyglądał ruch uliczny w Pekinie: mało kto zwracał uwagę na światła na przejściach. Obecnie takie zachowania nie ujdą czujnym oczom milionów kamer. W niektórych chińskich miastach systemy rozpoznawania twarzy wychwytują osoby przechodzące na czerwonym świetle, a następnie na wielkich ekranach są wyświetlane wizerunki winowajców, wraz z ich nazwiskami i numerami dowodów osobistych. Technologia dała Komunistycznej Partii Chin możliwość sprawowania kontroli nad społeczeństwem na bezprecedensową skalę. I wiele wskazuje, że stopień tej technologicznej kontroli będzie się jeszcze zwiększać.

Partia widzi wszystko

„Chiny ograniczyły w lipcu 2,56 mln zdyskredytowanym jednostkom możliwość kupowania biletów lotniczych, a 90 tys. jednostkom możliwość kupowania biletów na szybkie koleje” – triumfalnie donosił kilka miesięcy temu chiński dziennik „Global Times”. Wspomniane przez niego „zdyskredytowane jednostki” to obywatele ChRL, którzy mają zbyt mało punktów w systemie kredytu społecznego (zwanym również, systemem zaufania społecznego).

""

Bloomberg

cyfrowa.rp.pl

System ten jest wdrażany w Chinach od 2014 r., a w 2020 r. ma przybrać ogólnokrajową, „dojrzałą” formę. Jest tworzony przez instytucje państwowe przy współpracy firm z sektora prywatnego, m.in. takich internetowych gigantów jak Tencent czy należącej do koncernu Alibaba Group spółki Sesame Credit. Jego sercem są algorytmy oceniające zdolności kredytowe obywateli, ich skłonność do wypełniania zobowiązań, zachowania konsumenckie, aktywność w internecie i powiązania z innymi ludźmi. Na tej podstawie przyznają one punkty. Jeśli ktoś uzyskał ich dużo jest nagradzany np. preferencyjnym kredytem czy ułatwieniem przy przyjęciu na uczelnię. Jeśli ktoś ma ich zbyt mało, to np. nie może kupić biletów na pociąg, ma zmniejszoną szybkość połączenia internetowego lub odbierany mu jest domowy zwierzak.

CZYTAJ TAKŻE: Maszyna wykrywająca korupcję okazała się zbyt skuteczna

Punkty tracić można oczywiście na wiele sposobów, nie tylko popadając w długi czy łamiąc przepisy ruchu drogowego. Karane jest też m.in.: zbyt długie granie w gry na konsolach, kupowanie zbyt dużej ilości alkoholu czy śmieciowego jedzenia, wyprowadzanie psa bez smyczy lub posiadanie psa, który zbyt dużo szczeka, zamieszczanie „fake newsów” w mediach społecznościowych, wchodzenie na niewłaściwe witryny internetowe a nawet posiadanie internetowego znajomego, który ma niski poziom punktów w systemie kredytu społecznego. System oceny zaczął już obejmować nie tylko ludzi, ale również spółki, które będą przez to musiały bardziej dbać o zadowolenie rządu, by móc przez przeszkód działać w Chinach.

– System zaufania społecznego w trybie rzeczywistym, kontroluje prawie miliard ludzi, przebywających i korzystających z jakiegokolwiek urządzenia podłączonego do sieci w Państwie Środka. W ramach owego „zaufania”, każdy możliwy ruch fizyczny, czy w ramach posiadanych urządzeń, z pomocą, czy przy użyciu między sieci jest stale analizowany. System rozpoczął się od analizy zdarzeń finansowych, przy pomocy algorytmów i poszczególnych dokonywanych płatności, możliwych dzięki jedynym akceptowalnym, kontrolowanym przez rząd systemom i kontrolowanym aplikacjom. Dalej objęto kontrolą przemieszczanie się ludzi, dalej dołożono element analizy twarzy, w ramach milionów stosowanych kamer CCV. Kolejnym celem była całkowita kontrola i analiza tak zwanych chińskich mediów społecznościowych. Obecnie wdrożono kolejny analizowany element, poruszanie się i poprawność chodu. Dzięki stosowanej inwigilacji cenzurze i kontroli prywatność jest mitem, nie istnieje. Ludzie w społeczeństwie, w ramach SZS, poddani zostali segregacji na obywateli kategorii A, B, C, D… – mówi Kamil Galicki, prezes zarządu IKG Technology, ekspert ds. bezpieczeństwa a w latach 2010-2014 zastępca dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

CZYTAJ TAKŻE: Chiny szykują się do łączności 6G. Niewyobrażalne transfery danych

System zaufania społecznego nie mógłby tak przerażająco sprawnie funkcjonować, gdyby nie był powiązany z systemami nadzoru video. Liczbę kamer nadzoru w Chinach szacowano w 2018 r. na około 200 mln, czyli jedna przypadała na siedmiu mieszkańców. W tym samym czasie w USA było ich około 40 mln, czyli jedna na ośmiu mieszkańców. W Stanach Zjednoczonych, w odróżnieniu od Chin, znaczna większość kamer jest jednak instalowana przez prywatne biznesy (np. sklepy) i zwykłych ludzi zabezpieczających w ten sposób swoje domy. Chińskie władze prognozują, że w 2020 r. kamer nadzoru będzie w ChRL już 626 mln.

Niedawny raport brytyjskiego portalu Comparitech wskazuje jednak, że w 2020 r. w Chinach może być już 2,29 mld kamer przemysłowych. Czyli mniej więcej dwie będą przypadały na jednego mieszkańca. O ile obecnie w Chicago przypada 13 kamer na 1 tys. mieszkańców a w Londynie 68, to w Szanghaju 113, w Shenzen 158 a w Chongqingu 168. W Shenzen jest zainstalowanych 1,93 mln miejskich kamer nadzoru, ale władze tej metropolii chcą w nadchodzących latach zainstalować jeszcze 16,68 mln! Taka rozbudowa systemu jest oczywiście ogromną gratką dla producentów tych kamer takich jak Hikvision.

Technologia dała Komunistycznej Partii Chin możliwość sprawowania kontroli nad społeczeństwem na bezprecedensową skalę. I stopień tej kontroli będzie się jeszcze zwiększać

Kamery zainstalowane na ulicach nie są jedynymi, które śledzą Chińczyków. Od 1 grudnia zakup nowego smartfonu przez obywatela ChRL wiąże się z konieczonością skanowania twarzy. Scany zasilają bazę danych Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, które ma ambicję rozpoznawać, za pomocą systemu wdarażanego od 2015 r. wspólnie z firmą Isvision, w ciągu kilku sekund wizerunek każdego z 1,3 mld mieszkańcow Państwa Środka.

CZYTAJ TAKŻE: Chiny: kupisz smartfona, jak dasz do zeskanowania twarz

W systemy rozpoznawania twarzy mocno inwestuje również chiński sektor prywatny (często mocno powiązany z państwem). Na przykład Allipay (część Alibaba Group) wdraża system Smile-to-Pay, pozwalający posiadaczom kont na jej platformie płacić za pomocą scanów twarzy. Na niektórych osiedlach zamontowano inteligentne zamki rozpoznające twarze lokatorów. KFC wspólnie z internetowym gigantem Baidou stworzyło system pozwalający przewidywać, jakie zamówienia złożą klienci restauracji. System prognozuje je, analizując wiek i nastrój danej osoby. Systemy rozpoznawania twarzy są montowane nawet w toaletach publicznych.

""

Bloomberg

cyfrowa.rp.pl

– Dziś w państwie środka, złożonym z około 56 mniejszości etnicznych, chodzi o całkowitą tzw. edukację. Oczywiście w praktyce nic nie mającą z edukacją w europejskim znanym pojęciu. Chodzi o całkowite poddanie się, złamanie jednostki. Każda jednostka ma zostać zaprogramowana wedle systemu, opartego na określonym algorytmie, gdzie system monitoruje wszystkich za pomocą owego „techno totalitaryzmu”. Działania dziś idą dalej, Jednostka jednocześnie jest monitorowana i inwigilowana , a równolegle jest jednym z elementów dostarczających informacji – danych, do bazy, która jednocześnie za pomocą sztucznej inteligencji, określonych przez władzę algorytmów, która to wszystko projektuje i kontroluje – przy pomocy SZS, dokonuje zmian na poziomie behawioralnym. Zmiany te będą nieodwracalne dla człowieka, a przede wszystkim dla samego człowieczeństwa – przekonuje Galicki.

Nowy wymiar kontroli

Chińskie władze nie poprzestają na wdrażaniu systemów inwigilacji u siebie. Częściowo eksportują je również do państw „zaprzyjaźnionych”.

Gen. Robert Spalding, były pracownik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC), opisał w swojej książce „Niewidzialna wojna” jak pewna chińska, dosyć mało znana, firma zaczęła zalewać Afrykę dobrej jakości smartfonami sprzedawanymi po około 50 dol. za sztukę. Smartfony te posiadały specjalną funkcję wymyśloną na rynek afrykański: kamera robiła lepsze selfie osobom czarnoskórym. Amerykańscy analitycy szybko doszli do wniosku, że te selfie, wraz z innymi danymi, mogą być zasysane przez sprzedane miejscowym służbom bezpieczeństwa chińskie systemy inwigilacji.

CZYTAJ TAKŻE: USA biorą się za chińskie spółki od inwigilacji

Rozwój technologiczny, a szczególnie rozwój sieci 5G, może zdaniem Spaldinga znacznie zwiększyć zdolności chińskich władz do kontroli własnego społeczeństwa a także do prowadzenia operacji szpiegowskich i dywersyjnych za granicą. „Pomyśl o wrogiej sile, która przejmuje samojezdny samochód lub autobus i staranuje ludzi na zatłoczonym chodniku. Pomyśl o stadzie dronów poruszających się po torze lotu samolotu. (…) Powiedzmy to wprost: wszystko co podłączymy do niezabezpieczonej siecie 5G, będzie potencjalną bronią, którą można wykorzystać do uzyskania geopolitycznych wpływów i kontroli” – pisze gen. Spalding. Czy w tej kwestii rzeczywiście chcemy ufać Pekinowi?

W chińskich miastach na ekranach ulicznych wyświetlane są czasem wizerunki różnych „zdyskredytowanych jednostek”.

Artykuł ukazał się w gazecie giełdy „Parkiet”

Jeszcze pięć-sześć lat temu Chiny były zupełnie innym krajem niż obecnie. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że przez ten czas ich gospodarka się powiększyła, technologia rozwinęła, a na prowincji zbudowano kilka tuzinów nowych miast. Zaszły też tam ważne zmiany jeśli chodzi o system kontroli społecznej.

W 2013 r. jedna z moich koleżanek z Chin lekceważąco wypowiadała się o cenzorach mówiąc, że czyszczą oni krytyczne wobec władz komentarze na Weibo (chińskim serwisie podobnym do Twittera) jedynie przed świętami narodowymi, by pokazać, że coś robią. Obecnie cenzura jest bardziej szczelna i bardziej przewrażliwiona. Absurdalnym symbolem jej działań jest wycinanie z chińskiego internetu obrazków z Kubusiem Puchatkiem – traktowanych jako aluzja do wyglądu prezydenta Xi Jinpinga.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Globalne Interesy
iPhone jak Windows w latach 90. Apple pozwany za monopol
Globalne Interesy
Microsoft ściąga guru sztucznej inteligencji. Chce być numerem 1
Globalne Interesy
USA uderzą w chińskich producentów chipów. Tym razem Huawei się nie wywinie?
Globalne Interesy
Słynna Encyklopedia Britannica warta miliard dolarów. Nowe technologie i giełda
Globalne Interesy
Nvidia stworzyła najpotężniejszy chip. Ma zrewolucjonizować sztuczną inteligencję