TSMC, największy producent mikroprocesorów, który odpowiada za ich dostawy m.in. dla Apple, planuje podnieść ceny bardziej zaawansowanych chipów o 10 proc., zaś pozostałych aż o 20 proc. – podaje „The Wall Street Journal”.
Gigantyczny popyt na elektroniczne podzespoły, wywołany pandemią (lockdowny przyniosły wzrost zapotrzebowania na laptopy, kamery i inny sprzęt do zdalnej pracy, nauki i rozrywki), przestojami fabryk, niedoszacowaniem podaży i zerwaniem łańcucha dostaw, sprawił, iż na rynku brakuje nawet co trzeciego chipa, który jest potrzebny do zainstalowania w komputerach, telefonach, czy samochodach. Do tego problemu cegiełkę dołożyły też chińskie koncerny takie jak Huawei czy ZTE, które gromadziły zaawansowane mikroprocesory, by uchronić się przed amerykańskim embargiem technologicznym. Nic dziwnego więc, że także inni światowi producenci tego ważnego komponentu korzystają z sytuacji i myślą o podwyżkach cen.
CZYTAJ TAKŻE: Wstrzykiwane mikrochipy przełomem w leczeniu
Tymczasem mikroprocesor to jedna z najdroższych części urządzeń elektronicznych. A to oznacza, że mogą podrożeć smartfony, komputery czy inne gadżety. Nie wiadomo jeszcze, czy producenci elektroniki i aut wezmą podwyżki na siebie czy przerzucą na klientów. Podwyżka TSCM na pewno będzie sporo kosztować Apple, który jest mocno uzależniony od producenta z Tajwanu i chipy z serii A i M znajdują się w iPhonach, Macach czy iPadach. Także koncern Sony ogłosił, że nie będzie w stanie wyprodukować w tym roku zaplanowanej liczby konsol PS5.
Najbardziej jednak niedobory odczuwa przemysł motoryzacyjny, który w większym stopniu korzysta z mniej zaawansowanych chipów. Uderzyło to m.in. w produkcję Volkswagena, Toyoty, Renault, Forda, GM i Hondy. Frank Biller, analityk niemieckiego banku LBBW, prognozuje, że światowa produkcja samochodów spadnie z tego powodu w tym roku aż o 2,2 mln sztuk.