Chiński gigant, która odpowiada za 17 procent światowego rynku smartfonów i sprzedał w zeszłym roku 146 milionów urządzeń, podkreśla, że działa zgodnie z amerykańskimi przepisami dotyczącymi kontroli eksportu.
„Klient nie może eksportować produktów zakupionych od sprzedawcy (Xiaomi - red) do jakiegokolwiek kraju lub terytorium lub do strony trzeciej, jeśli jest to zabronione przez przepisy dotyczące kontroli eksportu. Zakazane kraje i terytoria obejmują Kubę, Iran, Koreę Północną, Sudan, Syrię i region Krymu ”- ostrzega Xiaomi.
To pochodna faktu, że chiński koncern sam został ponad rok temu objęty sankcjami przez administrację Donalda Trumpa za nieprzestrzeganie amerykańskiego prawodawstwa eksportowego. Teraz stara się więc dostosować do przepisów eksportowych USA.
Jeśli wcześniej firma tylko deklarowała zakaz sprzedaży, teraz przeszła na bezpośrednie blokowanie urządzeń, na terenach objętych zakazem. Pierwsze doniesienia o takim postępowaniu Xiaomi pojawiły się kilka miesięcy temu, ale w ostatnich tygodniach polityka koncernu dotykała coraz więcej osób.
Większość blokowania ma miejsce na Kubie. Użytkownicy masowo narzekają tam na odłączanie smartfonów i publikują zdjęcia z „zamrożonymi” ekranami. Problemy z Xiaomi pojawiły się również w Syrii.