Po akwizycji przez Elona Muska firma zwolniła połowę załogi. Dorsey, który odszedł z Twittera w ubiegłym roku, teraz przeprasza za „zbyt szybki” rozwój Twittera. Według niego to właśnie nadmierna eksplozja popularności i niekontrolowany wzrost aplikacji „doprowadził do sytuacji, w której się znaleźliśmy”. Założyciel platformy za pośrednictwem Twittera zapewnił jednocześnie, że osoby, które budowały firmę są „silne i odporne - zawsze znajdą sposób (na wyjście z problemu – red.), bez względu na to, jak trudny jest moment”. Dorsey przyznał, że wiele osób może być na niego teraz wściekłych, ale podkreślił, że bierze odpowiedzialność za zwolnienia. „Zdaję sobie sprawę, że (…) zbyt szybko powiększyłem firmę. Przepraszam za to".

Czytaj więcej

Musk ostro tnie wydatki Twittera na infrastrukturę. „Wzrośnie ryzyko awarii”

Oświadczenie jest dość zaskakujące. Tym bardziej, że wcale nie wydaje się, by zatrudnienie w Twitterze było wyraźnie przerośnięte względem innych internetowych gigantów. Ale problem leży gdzie indziej – wystarczy spojrzeć na wskaźnik, który pokazuje wielkość przychodu firmy w przeliczeniu na jej pracownika. Twitter w takim zestawieniu wypada zdecydowanie niżej niż Google, czy Meta, a nawet gorzej niż Snapchat i Pinterest. Ów wskaźnik w Twitterze spadł z blisko 0,8 mln dol. w 2018 r. do 0,68 mln dol. w 2021 r. Dla porównania w Snapchacie sięga on obecnie 0,73; w Pinterest – 0,8; a w koncernach Google i Meta odpowiednio 1,64 i 1,65 mln dol. Konkurenci Twittera w ub. r. zanotowali pod tym względem wzrost, podczas gdy serwis przejęty przez Muska tracił. Poziom zatrudnienia w platformie wynosi 7,5 tys. osób, a to o prawie 2 tys. więcej niż ma Snapchat, czy 4,3 tys. więcej niż Pinterest.

Jack Dorsey dwa razy pełnił funkcję szefa Twittera. Po usunięciu z tej roli w 2007 r. powrócił jako dyrektor generalny w 2015 r. Od listopada ub. r. firmą kierował Parag Agrawal, który teraz został zwolniony przez Elona Muska. Dorsey zachował 2,4 proc. udziałów w Twitterze.