Platformy streamingowe najpierw przyzwyczaiły użytkowników do niskich cen za swobodny dostęp do bibliotek filmów i seriali, a teraz próbują ich od tego odzwyczaić. To znak, że kończy się etap odbijania widzów tradycyjnej telewizji i kinom, a zaczęła się faza odzyskiwania zainwestowanych pieniędzy. Co to oznacza dla użytkowników?
Koniec promocji Netfliksa
Jako pierwszy koniec epoki „rozdawania dostępu” ogłosił Netflix i od końca maja ostro walczy na świecie, w tym w Polsce, o to, aby każde gospodarstwo domowe płaciło mu osobny abonament.
Można dyskutować, czy to sprawiedliwe podejście, i zżymać, że nie taka była obietnica Reeda Hastingsa, byłego już prezesa Netfliksa, ale wygląda na to, że już tak zostanie. Właściciele plaftorm oczekują od nich zysków. A zyski Netfliksa i jemu podobnych biznesów za sprawą końca pandemii Covid-19, regulacji na lokalnych rynkach oraz kosztów programmingu to trudny temat. Netflix w I kwartale 2023 r. zarobił netto 1,3 mld dol. wobec ponad 1,5 mld dolarów rok wcześniej.
To dlatego Netflix zaczął walkę ze współdzieleniem kont, choć kiedyś sam zachęcał do dzielenia się hasłami. Nowe zasady działają następująco: jeden abonament dotyczy urządzeń w jednym gospodarstwie domowym. Gospodarstwo domowe to zaś urządzenia logujące się do jednej sieci wi-fi: tej samej, co centrum domowej rozrywki – telewizor – z aplikacją platformy. Jeśli zaś na tym samym loginie i haśle działały także urządzenia zalogowane do innych sieci wi-fi (de facto nie ma znaczenia, do kogo należą i kto z nich korzysta), nie będzie to już możliwe. Za to dzielący się dostępem może powiększyć abonament o około 10 zł miesięcznie i w ten sposób umożliwić korzystanie z Netfliksa w jednym dodatkowym gospodarstwie domowym (na jednym urządzeniu jednocześnie).
Czytaj więcej
Streamingowy gigant ogranicza możliwości współdzielenia kont także nad Wisłą. Zaczyna od pokojowego rozwiązania. Ale ono kosztuje.